Perspektywa Lili.
Czułam że
coś jest nie tak. Intuicja kazała mi otworzyć oczy. Chyba pierwszy raz w życiu
jej posłuchałam. Kiedy podniosłam powieki w pierwszym momencie zobaczyłam tylko
moją dłoń którą ktoś trzymał. Wyrwałam rękę podrywając się do góry. - Lili to ja - usłyszałam ten znajomy przepełniony czułością głos. Uniosłam głowę i nie mogłam uwierzyć.
Bił od niego blask, jasny i nie wzbudzający strachu. Zupełnie jak anioł.
- Zayn
- szepnęłam przez łzy wpadając w ramiona chłopaka.
- Jesteś tu - rozpłakałam
się ukrywając głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Jestem Lil - odpowiedział
przytulając mnie mocno do siebie. Usadowiłam się na jego kolanach i obejmując w
pasie próbowałam powstrzymać płacz.
- Cii. już dobrze. Jestem tu, wszystko
będzie dobrze - szeptał tuląc mnie i głaszcząc po plecach. Nawet pod
wpływem jego dotyku przez moje ciało przechodził dreszcz i on też to wyczuł bo
momentalnie przestał mnie gładzić.
- Tak bardzo Cię przepraszam - powiedział
łamiącym się głosem. Nawet nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Tak bardzo
potrzebowałam się schronić, zniknąć i ukryć się przed światem. Jednak po tym
wszystkim w jego ramionach i tak czułam się bezpieczna. On wycierpiał nie mniej
niż ja.
- A co pan tutaj robi panie Malik ? - niespodziewanie do sali wtargnął
lekarz. Przytuliłam się do Zayna jeszcze mocniej.
- Nie bój się - szepnął mi do
ucha.
- Musiałem się z nią zobaczyć - tłumaczył mulat.
- Siostro trzeba
odprowadzić Zayna do sali - zwrócił się lekarz do pielęgniarki która weszła na
salę.
- Nigdzie nie idę - powiedział stanowczo .
- Musisz odpoczywać, ona
również. No już - mężczyzna złapał mnie za ramię a ja z niesamowitą siłą wbiłam
palce w plecy Zayna że aż syknął z bólu.
- Lili musisz zostawić teraz Zayna -
mówił spokojnym głosem lekarz.
- Nie ! - jęknęłam rozpaczliwie wtulając głowę w
bark chłopaka.
- Nie zostawię jej, przecież widzi pan w jakim jest stanie.
Tylko ze mną czuje się bezpieczna.
- Dobrze niech będzie. Siostro proszę
przygotować łóżko dla pana Malika. Wrócę do was za kwadrans - oznajmił
zrezygnowany po czym opuścił salę. Bicie mojego serca można by teraz porównać
do jazdy ścigacza pędzącego 170km/h.
- Przepraszam, że Cię zabolało -
powiedziałam z wyrzutem odklejając się od torsu bruneta.
- Możesz zadawać mi tyle bólu
ile tylko chcesz. To wszystko przeze mnie - powiedział zaciskając zęby.
- Nie
prawda. Nie mogliśmy tego przewidzieć. I tak robiłeś wszystko żeby mnie
ochronić - położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- I po tym wszystkim co
się stało dalej mnie kochasz ? - spytał z niedowierzaniem.
- Kocham Cię jeszcze
mocniej - powiedziałam półszeptem wsłuchując się w bicie jego serca.
- I ja
ciebie też - powiedział cicho, całując mnie w głowę. Mimo, że dopiero co się
obudziłam czułam się senna. W ramionach swojego chłopaka czułam się jak w
łóżku, czułam że odpływam. Widząc to Zayn położył mnie na łóżku i przykrył
kołdrą. Złapałam go za dłoń i patrzyłam czy aby na pewno siedzi obok mnie.
-
Spokojnie nigdzie się nie wybieram - zapewnił uśmiechając się delikatnie. -
Spróbuj zasnąć - pogładził kciukiem zewnętrzną część mojej dłoni.
- Boje się -
szepnęłam.
- Czego ?
- Że kiedy znów otworzę oczy okaże się że to był tylko sen
a ja nadal będę w tym koszmarze...
- Obiecuję, że to nie sen i będę tu gdy
otworzysz oczy.
- Dobrze.. - otuliłam się kołdrą.
Zmrużyłam na
chwilę znużone powieki lecz po kilku sekundach znów je otworzyłam by spojrzeć na bruneta.
Tę czynność powtórzyłam jeszcze z 10 razy aż w końcu oczy same zaczęły mi się
kleić. Po jakimś czasie po prostu zasnęłam.
Perspektywa Zayna.
Gdy byłem
już pewny, że Lili zasnęła puściłem jej dłoń. Lekarz kazał mi
się położyć. Nie chciałem ryzykować, tym bardziej, że ból brzucha stawał się co
raz bardziej drażniący na szczęście pięlęgniarka dała mi środki przeciw bólowe.
Leżąc w łóżku mogłem na nią swobodnie patrzeć, na jej twarzy malowało się zmęczenie.
Ale nie takie normalne, tylko wyraźne zmęczenie po trudnych przejściach.
Wiedziałem, że przed nami długa droga nim wrócimy do normalnego życia, pragnąłem
aby sukinsyn który jej to zrobił zgnił w więzieniu. Dopilnuje tego, obiecuję...
Zegar wskazywał kilka minut po 22, dostałem kolejne tabletki przeciwbólowe i
powoli robiłem się senny. Nie odrywałem wzroku od Lili która z grymasem na
twarzy ściskała mocno kołdrę. Moja dzielna dziewczyna - wzruszyłem się. I w
końcu mnie zmorzył sen, przymknąłem powieki na sekundę i zasnąłem. Obudziłem się
słysząc przeraźliwy krzyk dziewczyny. Ale nie przypadkowej dziewczyny, tylko
mojej Lili. Poderwałem się do góry i wyskoczyłem z łóżka. Lili rzucała się po
łóżku wołając o pomoc. Łzy ciekły po jej rozpalonych policzkach, płakała przez
sen.
- Odejdź, proszę ! - Zayn ! - krzyczała spanikowana. Próbowałem ją jakoś
przytrzymać, ale tylko pogarszałem sytuację.
- Lili to ja. Zayn jestem tu -
szeptałem z nadzieją, że się obudzi. Nagle do sali wbiegła pielęgniarka z
lekarzem.
- Zayn odsuń się - rozkazał mężczyzna - nie posłuchałem. Zebrałem w
sobie tyle siły ile było trzeba i przyciągnąłem ją mocno do siebie.
- Cii już
dobrze skarbie. Jesteś bezpieczna - starałem się mówić spokojnie choć byłem
totalnie przerażony. Czułem, że odpycha się ode mnie z całych sił, ale nie chciałem by podawali jej
jakieś środki nasenne czy inne świństwa odurzające. Kiedy zaczęła się powoli
uspokajać lekarz zgodził się na moją propozycję. Miałem ją uspokoić i poczekać.
Po jakiś 10 minutach już się nie wyrywała a jej oddech był spokojniejszy.
Położyłem ją na łóżku i odgarnąłem mokre kosmyki włosów z jej twarzy. Nie byłem
pewny czy sen jej pomaga.
Moje serce jeszcze bardziej krwawiło. To wyglądało
jak scena z horroru. Ona nie krzyczała, ona wyła z rozpaczy i bólu. Nie
wiedziałem jakie straszne obrazy przechodziły jej przez głowę, mogłem się jedynie domyślać.
Wskoczyłem do swojego łóżka i obserwowałem ją chyba przez godzinę. Co
jakiś czas obracała się z boku na bok jakby przed czymś się broniła, były
momenty że chciałem ją obudzić i przytulić mocno do siebie. Ale już sam nie
wiedziałem co dla niej lepsze. Jakoś przed 3 znów musiałem przysnąć.
Rozbudziłem się kiedy znów usłyszałem jej krzyk.
- Zostaw ! Nie ! Proszę.. -
zawyła a ja znów wyskoczyłem z łózka znajdując się przy niej. Wymachiwała rękoma
wijąc się we wszystkich kierunkach.
- Lili to ja Zayn, uspokój się ! - prosiłem
roztrzęsiony, bo nie wiedziałem za cholerę jak jej pomóc. Kiedy trzymałem jej
ręce po jej policzkach spłynęły łzy, cała się trzęsła. Do sali przybiegła
pielęgniarka, zobaczyła co się dzieje i wybiegła. Po chwili znów wróciła tym
razem z lekarzem który kazał podać Lili zastrzyk żeby mogła przespać
normalnie resztę nocy. Przynajmniej tyle zrozumiałem z jego tłumaczeń. Po
zrobieniu zastrzyku Lili przestała już się wyrywać, złapałem za jej dłonie i
trzymałem jak coś cennego.
- Powinieneś się położyć, ona obudzi się dopiero za
jakieś siedem godzin - zwrócił się do mnie mężczyzna.
- Ja już nie zasnę -
powiedziałem poważnym tonem spoglądając na mężczyznę.
- Jutro będziesz wykończony a przecież musimy zrobić ci
serie badań. Chyba chcesz jak najszybciej wrócić do zdrowia - westchnąłem
puszczając dłonie Lili. Przykryłem ją i położyłem się do swojego łóżka. Lekarz
opuścił salę a ja znów obróciłem się by na nią patrzeć.... Przysnąłem dopiero
nad ranem, chyba na jakąś godzinkę. Ocknąłem się gdy usłyszałem, że ktoś
wchodzi na salę.
- O mój boże - usłyszałem damski głos. Rozpostarłem powieki i
zidentyfikowałem osobę.
- Andrea, jesteś. - rzuciłem zaspany.
- Zayn -blondynka podeszłam do mojego
łóżka i przytuliła mnie ostrożnie. Dostrzegłem w jej oczach łzy. Pewnie bardzo
to przeżywa.
- Co z nią - spytała szepcząc.
- Na razie dobrze. W nocy budziła
się z krzykiem dwa razy, nie mogłem jej uspokoić. W końcu dostała jakiś
zastrzyk i teraz śpi spokojnie. - spojrzałem na moją Lili która wyglądała tak
niewinnie.
- Boże Zayn powiedz mi że to wszystko nie prawda. - dziewczyna w
dość dużym szoku usiadła na krześle obok.
- Chciałbym żeby to była nie prawda -
odpowiedziałem.
- Jak ktoś mógł ją tak skrzywdzić. Niech ja kurwa dorwę tego
gnoja !
- Spokojnie, zatrzymali ich wszystkich. Dziś mają mnie przesłuchać,
zrobię wszystko żeby za to odpowiedzieli - powiedziałem zaciskając pięści.
- A
co z Tobą ? jak się czujesz ?
- Bywało lepiej. Jestem trochę poobijany i
strasznie boli mnie brzuch ale to raczej nic w porównaniu przez co przeszła Lil
- spuściłem głowę.
- Widziałeś to ? - spytała dziewczyna pół szeptem zerkając na swoje splecione dłonie.
-
Nie..ale słyszałem...jak krzyczała, płakała - głos mi się łamał. - Wołała mnie
a ja nic nie zrobiłem - otarłem łzy które pojawiły się w moich oczach.
-
Opowiedz mi jak to dokładnie było, jak wy się tam znaleźliście ?
- Przypadkowo
- zacząłem. - Wracaliśmy z koncertu, kiedy zepsuł nam się samochód.
Postanowiliśmy że pójdziemy poszukać jakiejś pomocy czy coś. Chodziliśmy
ulicami aż w końcu znaleźliśmy jakiś klub. Lili chciała się zabawić, więc się
zgodziłem. Było tam mało osób, mało nastolatków. Bawiliśmy się jakiś czas aż w
pewnym momencie podszedł do mnie jakiś
facet. Powiedział że chce autograf dla córki, zostawiłem Lili i poszedłem z tym
gościem. Ale on zaprowadził mnie do jakiegoś innego faceta. Zażądali kasy,
powiedzieli że wiedzą kim jestem. Wyśmiałem ich ale wtedy jeden z nich pokazał
mi, że Lili pilnuje jakiś wyrośnięty dryblas. Miałem przelać im pieniądze na
konto, inaczej ją skrzywdzą. Zgodziłem się od razu. Poszedłem z nimi do pokoju
na zaplecze, gdzie dali mi laptopa. Tyle że ja nie jestem dobry w
zapamiętywaniu. Nie pamiętałem numeru swojego konta. Oni myśleli że się zgrywam.
Przyprowadzili Lili, grozili że jej coś zrobią.Tłumaczyłem im że nie pamiętam
całego numeru, ale nie słuchali. Uderzyli mnie raz i drugi, postawiłem się ale
ich było więcej więc nie miałem szans. W końcu przypomniałem sobie że
specjalnie zapisałem numer konta na kartce którą noszę w portfelu. W ten sposób
przelałem im pół miliona funtów na konto które mi wskazali. Nie chcieli nas
wypuścić. Potem jeden z nich zaczął się do niej dobierać - przełknąłem ciężko
ślinę - Próbowałem się wyrwać, pomóc jej ale obrywałem za każdym razem tak że
wszystko wokół kręciło mi się przed oczami. Potem wyprowadzili mnie do drugiego
pokoju. Wiedziałem co się dzieje za ścianą, słyszałem jej krzyki i płacz.
Jedyne co dalej pamiętam to straszny ból i krzyki komandosów. Potem obudziłem
się w szpitalu, to tak w skrócie - kiedy skończyłem mówić w oczach znów miałem łzy,
Andrea już dawno płakała. Złapała mnie za rękę i spojrzała na Lili.
- Nie mogę
uwierzyć, że was to spotkało. Ona nie zasłużyła na to wszystko ...
Perspektywa Lili.
Kiedy się obudziłam wyczułam, że ktoś jest na sali,
ale gdyby to był Zayn wiedziałabym że to właśnie on. W końcu zebrałam w sobie
tyle odwagi żeby otworzyć oczy. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, mama i tata
? Co oni tu robią.
- Moje kochanie, już wszystko dobrze - powiedziała łamiącym
się głosem kobieta. Właściwie to miałam wobec nich obojętne uczucia, przez ich
rozwód moje życie jeszcze bardziej się spieprzyło. No może poza tym, że Zayn i
ja zostaliśmy parą. Właśnie Zayn. - spojrzałam na łóżko obok które było puste.
Wzdrygnęłam się bo przez głowę przeszło mi milion niepokojących myśli.
-
Dlaczego nic nie mówisz - spytała matka kładąc swoją dłoń na mojej. Od razu ją
zabrałam, nie chciałam żeby ktoś mnie dotykał. Nikt oprócz Zayn, którego dotyk
chwilami był równie drażliwy jak kogoś obcego.
- Lekarz powiedział, że niedługo
będziesz mogła wyjść ze szpitala. Mama zabierze Cię do domu - odezwał się
ojciec siedzący obok mamy.
- Nie - powiedziałam szeptem kręcąc głową. Nagle
drzwi od sali się otworzyły a w progu stanął Zayn.
- To wszystko przez Ciebie,
jak śmiesz się tu jeszcze pokazywać - uniósł się ojciec wstając z krzesła.
-
Muszę być blisko Lili, ona mnie potrzebuje. - brunet zmarszczył czoło i złapał kontakt wzrokowy z moim ojcem.
- Już dość ma kłopotów przez Ciebie,
nie zbliżaj się do niej !
- Pan nie ma pojęcia...
- Zayn to prawda, powinieneś
zostawić ja w spokoju - odezwała się matka. Nie mogłam na to patrzeć, oni po
raz kolejny niszczyli mi życie.
- Przestańcie ! - krzyknęłam przez łzy kierując
wzrok na Zayna który od razu do mnie przybiegł i przytulił. - Już,
spokojnie - szepnął głaszcząc mnie po plecach. - To wy zostawcie mnie w spokoju
- uniosłam głowę by spojrzeć na rodziców. Ojciec jeszcze bardziej się
zdenerwował i wyszedł z sali.
- Lili przepraszam - powiedziała ze łzami w
oczach rodzicielka. Powoli podniosła się z miejsca i wyszła na zewnątrz.
-
Nienawidzę swojego życia - zaczęłam płakać jeszcze bardziej, mocząc koszulkę
Zayna.
- Cii już dobrze, nie płacz – Zayn kołysał mnie w przód i w tył starając
się mnie uspokoić. – Tak bardzo bym chciała się obudzić z tego koszmaru –
zapłakałam zaciskając dłoń w pięść.
- To moja wina. Wszystko spierdoliłem, nie
obroniłem Cię – czułam jego ból. Winił się. Jedna z rzeczy których mogłam się
spodziewać.
- Nie mów tak. To nie Twoja wina, to był przypadek – powiedziałam
twardo zagłębiając się w jego piękne oczy. Zayn otworzył usta żeby coś
powiedzieć ale zamilkł kiedy do Sali weszło dwóch mężczyzn. Gdybym miała przed
sobą lustro na pewno zobaczyłabym jak moje źrenice się rozszerzają. Moje serce
stanęło dosłownie na sekundę. Strach stał się chyba moim nie rozłącznym przyjacielem.
- Wydział śledczy. Musimy porozmawiać z dziewczyną – odezwał się jeden z nich wyciągając duży obszerny
notes.
- Moje zeznania wam nie wystarczą ? Musicie ją męczyć ? – w głosie Zayna
można było wyczuć troskę jak i irytację.
- To poważna sprawa, jeśli oni mają
zostać ukarani potrzebujemy zeznań was obojga. – oznajmił jeden z
funkcjonariuszy. Położyłam swoją dłoń na dłoni Zayna i ścisnęłam ją dzięki
czemu spojrzał na mnie przez ramię.
- Musimy to zrobić , żeby pójść na przód – wyszeptałam choć
chciałam powiedzieć to głośniej. Byłam zła że tracę kontrolę nad własnym
ciałem, nie umiałam powstrzymać swoich odruchów lęku i strachu. A teraz jeszcze
przestałam panować nad swoim głosem.
- Dobrze zróbmy to razem – odezwał się Zayn i
ścisnął moją dłoń…
Ta da ! Witam moich cudownych czytelników w ten piątkowy wieczór :)
O ile się dobrze orientuję w kolejnym rozdziale nasza para opuści szpital i zacznie
żyć codziennością. Jeśli macie pytania dotyczące kolejnych rozdziałów zapraszam na aska.
Zadawajcie pytania na różne tematy bo chętnie odpowiem, mam nadzieję że rozdział się podoba :))) ASK
Świetny rozdział tylko szkoda że musiało ich spotkać coś takiego ;( Skoro pisałaś o jakiejś złej rzeczy mogłaś dać coś innego np wypadek a nie gwałt na Lili ( tzn wiesz nie to że mi się nie podoba tylko teraz będę miała różne scenariusze jak by się to mogła potoczyć gdyby stało się coś innego lub gdyby to w ogóle się nie stało ). Teraz nie będę mogła normalnie myśleć xD i pewnie pomiędzy Lili i Zaynem nie będzie takiej namiętności itp itd . Nie no muszę się ogarnąć . Co opowiadanie może zrobić z człowiekiem xD . Piszesz świetnie !!! Czekam na następny :D Jeśli można wiedzieć to kiedy pojawi się kolejny ?
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa, kolejny rozdział może w niedzielę ale nie obiecuję :)
UsuńTen rozdział jest taki słodki. Dziwny, ale słodki. Uwielbiam takiego Zayna, ale czemu jej rodzice dopiero po tak długim czasie ją odwiedzili?
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Pisz dalej, bo masz potencjał.
Kochamy cię i życzymy weny :*
Dziękuję bardzo ! :*
UsuńSzczerze ? Nie wiem co tu napisać. Rozpierdoliłaś mi system. Nadal nie mogę uwierzyć w to całe porwanie. Nie chcę uwierzyć. Ta sytuacja jest jakaś chora, i do tego Zayn tak strasznie cierpi. Wydaje się, że nawet bardziej od Lil. Już nigdy nic nie bd jak dawniej. Przecież ona się boi głupiego dotyku ! Dobrze wiem, że przeżyła coś strasznego, że ten gwałt bd w niej żył już zawsze, ale naprawdę tego nie pojmuję. Nie pojmuję jak szybko i nagle takie ciepłe i zabawne opowiadanie zmieniło się w horror. Nie myśl, że cię hejtuję, o nie :) Piszesz naprawdę cudownie, kocham czytać twoje posty, po prostu fabuła mnie dobija. Co takie FF może zrobić z człowiekiem ? Albo inaczej - czemu ja wszystko odbieram tak osobiście ? Kiedyś mnie to pogrąży xD Nie przeciągam, czytam nn ;*
OdpowiedzUsuńM.