Perspektywa Lili.
Gdy tylko weszłam do klasy nauczycielka Chemii zmroziła mnie wzrokiem. Musiałam przez pięć minut tłumaczyć jej dlaczego się spóźniłam. Ostatnio wymówki mi się kończą...
Po kazaniu kobiety dosiadłam się do Andrei, która była wyraźnie czymś zmartwiona.
– Co się dzieje ? – szepnęłam jej do ucha po czym zaczęłam się rozpakowywać.
– Mark jest Ashley – powiedziała nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego. – A to gnojek, już ja się z nim policzę – warknęłam. – Daj spokój Lil, już Cię wyręczyłam. W końcu to ja z nim kręciłam – na twarzy blondynki pojawił się delikatny uśmieszek. – Co mu zrobiłaś ? – spytałam podekscytowana. – Spotkałam go na hollu tuż po wejściu do szkoły. Lizał się z Ashley przy swojej szafce. Podeszłam do nich i strzeliłam mu w twarz krzycząc ‘’ Ty dupku, leciałeś na dwa fronty ?! Mam ochotę odciąć Ci jaja i przehandlować na arabskim targu ! ‘’ no a potem wylałam na niego kawę którą wcześniej kupiłam.
– Współczuję że straciłaś kawę – powiedziałam ze współczuciem – Co nie, że straszne ? – Andrea wbiła we mnie wzrok i w jednej sekundzie obie zaczęłyśmy się chichrać.
– Nie przejmujesz się prawda ? – spytałam ją po chwili. – Oj daj spokój, tego kwiatu jest pół światu. Zaszalejemy w wakacje, zobaczysz jeszcze obie wrócimy do szkoły z przystojnymi chłopakami – rzekła pewna siebie blondynka. – Może … - westchnęłam i przeniosłam wzrok na tablicę z której zaczęłam przepisywać wzory. Po szkole muszę po raz kolejny przekroczyć próg domu tych nie okiełznanych małpiszonów. No ale jakoś przeboleje te dwa dni, potem zdam egzaminy i wreszcie będę mogła wrzucić na pełny luz…
Godzina 15, okolice domu Andrei.
Gdy tylko weszłam do klasy nauczycielka Chemii zmroziła mnie wzrokiem. Musiałam przez pięć minut tłumaczyć jej dlaczego się spóźniłam. Ostatnio wymówki mi się kończą...
Po kazaniu kobiety dosiadłam się do Andrei, która była wyraźnie czymś zmartwiona.
– Co się dzieje ? – szepnęłam jej do ucha po czym zaczęłam się rozpakowywać.
– Mark jest Ashley – powiedziała nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego. – A to gnojek, już ja się z nim policzę – warknęłam. – Daj spokój Lil, już Cię wyręczyłam. W końcu to ja z nim kręciłam – na twarzy blondynki pojawił się delikatny uśmieszek. – Co mu zrobiłaś ? – spytałam podekscytowana. – Spotkałam go na hollu tuż po wejściu do szkoły. Lizał się z Ashley przy swojej szafce. Podeszłam do nich i strzeliłam mu w twarz krzycząc ‘’ Ty dupku, leciałeś na dwa fronty ?! Mam ochotę odciąć Ci jaja i przehandlować na arabskim targu ! ‘’ no a potem wylałam na niego kawę którą wcześniej kupiłam.
– Współczuję że straciłaś kawę – powiedziałam ze współczuciem – Co nie, że straszne ? – Andrea wbiła we mnie wzrok i w jednej sekundzie obie zaczęłyśmy się chichrać.
– Nie przejmujesz się prawda ? – spytałam ją po chwili. – Oj daj spokój, tego kwiatu jest pół światu. Zaszalejemy w wakacje, zobaczysz jeszcze obie wrócimy do szkoły z przystojnymi chłopakami – rzekła pewna siebie blondynka. – Może … - westchnęłam i przeniosłam wzrok na tablicę z której zaczęłam przepisywać wzory. Po szkole muszę po raz kolejny przekroczyć próg domu tych nie okiełznanych małpiszonów. No ale jakoś przeboleje te dwa dni, potem zdam egzaminy i wreszcie będę mogła wrzucić na pełny luz…
Godzina 15, okolice domu Andrei.
Zadzwoń do
mnie jak już się wyrwiesz z tego domu wariatów – zażartowała blondynka. – Nawet
mnie nie denerwuj – odpowiedziałam wzdychając. – To na razie – dodałam i
oddaliłam w stronę swojego domu. Mam już dość jeżdżenia autobusami i chodzenia
do domu piechotą dlatego zwykle jeżdżę na longboardzie ale dziś tak się spieszyłam, że nie chciało mi się go szukać bo nie pamiętałam gdzie go zostawiłam. Gdyby nie to że ojciec zabrał mi prawko mogłabym jeździć
samochodem jak normalny człowiek. Gdybym nie była taka głupia i nie prowadziła
po alkoholu może byłoby inaczej. No ale cóż, człowiek uczy się na błędach.
–
Dobra, zbliżam się do terenu wroga. Czas się jakoś psychicznie przygotować –
powiedziałam sama do siebie. Po przejściu jeszcze kilku metrów weszłam na
posesję sąsiadów. Stanęłam pod drzwiami i zapukałam trzy razy. Zniecierpliwiona
chciałam zapukać po raz kolejny, ale drzwi otworzyły się i stanął w nich znajomy
brunet.
– Cześć, wejdź – przywitał się z lekkim uśmiechem. – Dzięki – rzuciłam krótko
i znów znalazłam się w tej samej dziwnej sytuacji co wczoraj. – Louis nie
wrócił jeszcze do domu, to może pójdziemy do mnie ? – spytał mulat.
– Może być
– weszłam na schody prowadzące na piętro – Jak idzie rysowanie ? – padło
kolejne pytanie z ust chłopaka. – Jakoś. Wczoraj skończyłam jelenia i
narysowałam oko – usiadłam na łóżku wyciągając z plecaka szkicownik.
– Pokaż –
brunet usiadł obok mnie i odebrał teczkę przeglądając moje prace. – Są świetne
– rzekł po chwili. – Mam nadzieję że tej jędzy też się spodoba – westchnęłam z
grymasem na twarzy. – Chyba miałaś narysować coś jeszcze ? – Tak portret, tyle
że nie mam za bardzo kiedy i kogo. Andrea nie umie usiedzieć na tyłku przez 2
minuty. – powiedziałam roześmiana. – Możesz mnie narysować, jestem świetnym
modelem – I do tego skromnym – zaśmiałam się. – No, ale niech będzie. – dodałam
wyciągając z piórnika ołówek. Przygotowałam czystą kartkę, podkładkę i
obróciłam się do światła.
– Tylko się nie ruszaj – powiedziałam poważnym tonem.
– Okej, okej – mulat oparł się o ramę łóżka i zrobił poważną minę. Siedzieliśmy
w milczeniu i skupieniu przez ponad pół godziny. – Mam nadzieję że nie umarłeś z
nudów – zachichotałam – Już kończę – uśmiechnęłam się widząc że chłopak wgl nie
reaguje na moje słowa. W między czasie ktoś wszedł do domu i przy okazji
narobił trochę hałasu w kuchni. Dobrze, że akurat kończyłam, bo w przeciwnym
razie byłabym zła.
– Dobra możesz już się ruszyć – zakomunikowałam nabierając
powietrza do płuc. Zayn wyprostował się do pionu – O matko moja szyja – zaśmiał
się masując swój kark. – Mogę zobaczyć ? – Jasne – podałam mu skończony szkic.
– Wow ale przystojniak – Bardzo skromny – dodałam po czym oboje z Zaynem
zaczęliśmy się śmiać.
– Chodź zobaczymy czy Louis jest już w domu – chłopak
zwlekł się z łóżka i skierował do drzwi. Uczyniłam to samo i zaraz za nim
wyszłam z pomieszczenia. Zeszliśmy na dół, udając się do salonu. – Siema – Zayn
przywitał się z Louisem i Niallem którzy siedzieli na kanapie i jedli jakieś
ciastka. – Cześć Lili – wybełkotał blondyn z pełną buzią. – Nie mów z pełnymi
ustami – skrzywiłam się. – Jak zawsze miła i kulturalna – odezwał się Lou
przyglądając mi się. – Dokładnie – uśmiechnęłam się sztucznie.
– No Loui idźcie
się już uczyć, ja chętnie zajmę twoje miejsce na kanapie – rzucił zadowolony
Zayn. – Masz u mnie dług stary – odpowiedział szatyn i mozolnie podniósł się z
kanapy. – Chodź – rzucił do mnie kierując się do holu. W milczeniu udaliśmy się
do pokoju szatyna. Rozsiedliśmy się na łóżku i przez krótką chwilę
wymienialiśmy się spojrzeniami. – No to pokaż co tam masz – odezwał się w końcu
chłopak. – Wyciągnęłam z plecaka podręcznik i zeszyt od biologii. Otworzyłam
wszystko tam gdzie trzeba i pokazałam Louisowi. On przez dziesięć minut
studiował dokładnie materiał. – Dobra to powiedz czego nie rozumiesz – jasno
niebieskie tęczówki chłopaka wpatrywały się we mnie.
- Wszystkiego ? – spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Wiesz
chociaż co to jest genetyka ? - spytał Louis.
– Nie – odpowiedziałam podpierając się na rękach.
– Dna ? – pokręciłam przecząco głową.
– Transkrypcja ?- Nie – Mejoza,
nukleotyd, polimeraza ? – Nie, nie i nie – Wiesz co ? Mam pewien pomysł – rzekł
z uśmiechem szatyn.
– Jaki ? – Idź przebadaj sobie mózg – po jego słowach aż się
we mnie zagotowało. Miałam ochotę wydłubać mu oczy ołówkiem. – A ty idź do
fryzjera, bo z taką fryzurą odstraszysz nawet
ślepego – odpyskowałam.
– Rozpieszczony bachor – odgryzł się szatyn -
Zarozumiały burak – Wredna czarownica – Zepsuta marchewka – Odwołaj to ! –
uniósł się chłopak. – Powinieneś mieć tak napisane na czole – Chłopak rzucił we
mnie książką na co ja w odpowiedzi próbowałam udusić go poduszką. Koniec końców
oboje z hukiem wylądowaliśmy na ziemi. Niebieskooki ciągnął mnie za włosy a ja
leżąc na nim próbowałam go udusić rękoma.
– Ei co wy robicie ! –
niespodziewanie do pokoju wbiegli Zayn, Harry, Liam i Niall. Chłopcy szybko nas
rozdzielili i tym samym zapobiegli rozlewowi krwi.
– Mieliście się uczyć –
powiedział Liam. – Ona jest tępa jak but ! – uniósł się szatyn. – Jesteś
kiepskim nauczycielem. Nie masz za gorsz cierpliwości i wyrozumiałości ! –
krzyknęłam. – A ty za grosz rozumu !
– Przestańcie – uspokoił nas Harry.
Dopiero teraz zwróciłam na niego uwagę. Spojrzałam wrednie na Louisa który był
trzymany przez Nialla i Harrego.
– Zayn puszczaj – starałam się wygramolić z
objęć bruneta który niestety był silniejszy. – Pod warunkiem, że się na niego
nie rzucisz. - ostrzegł chłopak.
– Dobra – syknęłam. A gdy Zayn mnie puścił poprawiłam swoją
koszulkę. – O co wam poszło ? – spytał blondyn. Spojrzałam na Louisa który również
wbił we mnie swój wzrok. – Właściwie to nie wiem – odpowiedział Lou po chwili
zastanowienia. Nasze zachowanie było głupie i bezsensowne. – Wybacz, to ja
zacząłem – Spoko, nie będę Cie zmuszać. W końcu to nie był mój pomysł –
zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
– Ej co robisz – spytał zdziwiony Lou. –
Oślepłeś ? – rzuciłam nie patrząc na niego. – Pomogę Ci w nauce, tylko odwołaj
tą marchewkę – poprosił podirytowany – Dobra odwołuje – przewróciłam oczami. –
Czekajcie, jaka marchewka ? – zdezorientowany Harry mierzył wzrokiem Louisa.
–
Nieważne – uśmiechnął się Lou. – Zostawicie nas samych ? Mamy dużo materiału do
ogarnięcia – dodał posyłając przyjaciołom znaczące spojrzenia. – Tylko się nie
pozabijajcie – upomniał Liam gdy wychodził z pomieszczenia. Gdy ja i mój ‘’
korepetytor z bożej łaski ‘’ zostaliśmy sami usiedliśmy na ziemi opierając się
plecami o łóżko.
– Zaczniemy od prostych pojęć a potem przejdziemy do
rozwiązywania zadań. Zaznaczę Ci co masz przeczytać na jutro żebyśmy mogli
przejść dalej okej ? – Okej – westchnęłam pisząc smsa do Andrei.
– Żadnych
telefonów na mojej lekcji – oznajmił poważnie Tomlinson i zabrał mój telefon.
–
Ei no ! – Dostaniesz go jak skończymy. A teraz skup się. – Wbiłam wzrok w
otwarty podręcznik i zaczęłam słuchać o czym gada Lou. Byłam chyba bardziej
pilna niż w szkole. Powodem takiego zachowania była po prostu presja. Musiałam
zaliczyć genetykę żeby już za kilka dni znaleźć się w słonecznej Californii.
Po
trzech godzinach, leżałam na ziemi spoglądając kątem oka na obrazki znajdujące
się w podręczniku. – I z tej oto krzyżówki następne pokolenie będzie miało
niebieskie oczy rozumiesz ? – słowa Lou odbijały się w mojej głowie.
– Mhm –
ziewnęłam mrużąc oczy. – Na dzisiaj wystarczy, jesteś już zmęczona i tak nic
już nie zapamiętasz – oznajmił szatyn zabierając podręcznik z podłogi. Co za
ulga – pomyślałam oddychając spokojnie. – Zaznaczyłem Ci tematy które masz
opracować – Louis oddał mi książkę którą od razu spakowałam.
– Mam nadzieję że
do jutra nic nie wyleci Ci z głowy – A ja mam nadzieję że w nocy porwie Cię Ufo
i tą starą jędzę od biologii też. Nie musiałabym się uczyć tej genetyki –
burknęłam pakując resztę gratów do plecaka. – Po kim Ty jesteś taka pyskata co
? – To pewnie sprawka tych alleli, źle się skrzyżowały – rzuciłam a Louis
wybuchnął śmiechem.
– No i z czego rżysz ? – spytałam sama wykrzywiając usta do
uśmiechu. – To Ci się udało – powiedział szatyn uspakajając swój napad śmiechu.
- Idę. Do jutra – zakomunikowałam. – Narka zołzo – puściłam to mimo uszu i
opuściłam pokój. Schodząc po schodach napatoczył się Harry.
– Już idziesz ? – A
co mam tu nocować ? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. – To skoro jesteś już
po lekcjach… - loczek uśmiechnął się i spojrzał na mnie niepewnie.
– To.. może
masz ochotę na spacer ? – lekko zszokowana poczułam że się chwieje.
– Spacer ?
– wydusiłam z siebie przyprawiając zielonookiego o zawał serca. – Em okej –
zgodziłam się widząc jak chłopaka oblatuje strach. Dlaczego tak się bał ? Może
myślał że mu odmówię ? No właśnie dlaczego nie odmówiłam ? – No to chodźmy –
uśmiechnięty od ucha do ucha Harold ruszył schodami w dół prosto do drzwi. –
Zostawię tylko rzeczy okej ? – spojrzałam na chłopaka który przytaknął mi
uśmiechem. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę swojego domu. Otworzyłam drzwi
wejściowe i wrzuciłam swoje rzeczy. Następnie wróciłam do Harrego który czekał
na mnie jak jakiś bodyguard. Ruszyliśmy przed siebie w milczeniu. Nie wiem czy
krępowała mnie ta cisza czy to, że idę sobie po chodniku z najbardziej gorącym
nastolatkiem na świecie. Uwaga stop. Wcale tak nie uważam. Przeczytałam w
jednej z gazet, przeglądając niektóre tabloidy można się Wiele dowiedzieć na
temat tego całego One Direction.
– Zawsze jesteś taki rozmowny ? – spytałam
chłopaka przerywając ciszę. – Wybacz. Pierwszy raz nie wiem o czym rozmawiać z
dziewczyną – na twarzy loczka pojawiło się zakłopotanie. – Jestem taka jak
wszystkie – Nie, nie jesteś – zaprzeczył patrząc mi w oczy.
– Nie ? - zdziwiłam się odpowiedzią chłopaka.
– Nie. –
powiedział twardo. – Ty jesteś zupełnie inna. Tajemnicza i zadziorna, potrafisz
być miła choć masz trudny charakter – To akurat prawda – uśmiechnęłam się.
–
Więc chyba powinnam czuć się zaszczycona że Harry Styles zabrał mnie na spacer.
– uniosłam wzrok na loczka który uśmiechnął się pod nosem. – To ja mam ten
zaszczyt, spotkać się wreszcie z normalną dziewczyną. – Zapewniam Cię że nie
jestem normalna – zaśmiałam się spoglądając w rozgwieżdżone niebo. – Ale na
pewno wyjątkowa – spojrzałam zawstydzona na zielonookiego który wyraźnie
cieszył się z mojego zaczerwienienia. – Wiesz co ? – Co ? – Jesteś chyba
jedynym normalnym członkiem tego waszego zespołu – Zapewniam Cię że nie jestem
normalny – w policzkach chłopaka pojawiły się dołeczki. – Papuga – rzuciłam
spoglądając na drogę. Hazz i ja spacerowaliśmy sobie między domami nie zważając
na upływ czasu, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Chwilami milczeliśmy oraz wymienialiśmy się nieśmiałymi spojrzeniami. – Może już wracajmy, twoi rodzice pewnie się martwią – wtrącił w pewnym momencie Harry. - Pewnie
nawet nie zauważyli że mnie nie ma – wzruszyłam ramionami sięgając do kieszeni
po telefon. – O cholera – wzdrygnęłam się. – Co się stało ? – Zostawiłam
telefon w pokoju Louisa. Muszę po niego wrócić – pociągnęłam loczka za nadgarstek
w stronę jego domu. Po kilku minutach staliśmy już pod drzwiami. Pośpiesznie
weszłam do środka i skierowałam się do salonu skąd dochodziły czyjeś rozmowy.
Kiedy tylko stanęłam w progu i zobaczyłam jak Niall i Liam bezczelnie gapią się
w ekran mojego Iphona który spoczywał w rękach Louisa dostałam białej gorączki.
– Wy wścibskie pokemony ! jakim prawem grzebiecie w moim telefonie ! – jednym
susem znalazłam się przy kanapie na której siedziała cała trójka i wyrwałam
telefon z rąk szatyna. – Masz chorych przyjaciół Styles ! – rzuciłam do Harrego
którego minęłam w progu. Wybiegłam z tego domu wariatów patrząc w telefon. –
Nie wierzę, przeglądali moje osobiste zdjęcia ! – warknęłam pod nosem wchodząc
do domu. Moja noga już tam więcej nie postanie !
DZIĘKUJE !!! Bardzo, bardzo, bardzo ! Za ponad 800 wyświetleń, obserwatorów i komentarze. Gdybym mogła to bym was tak bardzo przytuliła :D
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba :))
Zostałam nominowana do Liebster Award przez Edith Turn mega dziękuje :*
Niestety nie mam dzisiaj głowy do tego żeby nominować blogi więc tylko odpowiem na pytania.
1.Który chłopak z One Direction jest Twoim faworytem?
2.Co sądzisz o paleniu papierosów?
3.Ulubiona marka odzieżowa?
4.Trampki czy szpilki?
5.Wymarzone miejsce na ślub?
6.Ulubiona potrawa?
7.Ulubione imię męskie?
8.Gdybyś stała się mężczyzną, co byś zrobiła najpierw?
9.Ulubiona piosenka One Direction?
10.Czy masz rzecz, którą już dawno powinnaś wyrzucić, a mimo wszystko nadal jest u Ciebie w pokoju?
11.Twoje hobby?
Odpowiedzi :
1. Zayn Malik <33333333333
2. Myślę, że ludzie palą bo nie umieją sobie poradzić z problemami i słabościami. Choć niektórym chłopakom dodaje to męskości.
3. Na serio muszę wybrać ? :c Chyba H&M, Zara, Cubus.
4. Trampki :D
5. Nie ważne gdzie ważne z kim ! Ale jeśli już to pod gołym niebem w pięknym ogrodzie lub plaży.
6. Mogę zrobić zdjęcie wnętrza lodówki ? haha nie no lasagne i tosty z serem.
7. Paweł, Alan
8. Pojechała na zakupy i kupiła męskie ciuchy haha.
9. Wszystkie na swój sposób są wyjątkowe, ale chyba Irresistible :)
10. Oo tak, głównie jakieś pierdoły jeszcze z dzieciństwa.
11. Pisanie i fotografia :)
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńI ta końcówka, no wredni po prostu, jak można przeglądać kogoś telefon?!
Nie mogę się doczekać następnego ;*
u mnie 10. rozdział ;3 http://socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/
O omg !! Czytalam twojego poprzedniego bloga i byl swietny ale to to jest cudo *___* Kocham to opowiadanie i chcialabym zeby lili byla z zaynem tak do siebie swietnie pasuja a z harrym zeby byli przyjaciolmi ale zrobisz jak uwarzasz ten blog odrazu trafia na moja top liste 10 ulubionych i najlepszych blogow haha troche dawno dodawalas rozdzial ale mysle ze jeszcze wejdziesz i napisz jak tylko bedziesz mogla licze ze nastepne rozdzialy beda tak samo zaje****e jak ten i te poprzednie * sorki ale pisze z tel :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBoskie xD
OdpowiedzUsuńAch, ten mój Lou <3 Kawał chama, ale fryzurę ma świetną ! :D Hazz, Zayn, Hazz, Zayn... Oboje cudowni na swój sposób, ale powtórzę jeszcze raz: przeciwieństwa się przyciągają ! Ona musi być z Hazzą xD Albo najlepiej usadzić ją z Niall'em :P
Haha, kocham swojego downa ;3 Przechodzę do nexta :*
M.