" Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania " -
rozległ się komunikat a my z Andreą zaczęłyśmy piszczeć jak psychopatki.
- Witaj Californio ! - zawołałam spoglądając na widoki za oknem. Słońce, słońce i jeszcze raz słońce. Nie to co w Londynie, oo nie. Tu słońce jest przez cały dzień prawie 365 dni w roku. Gdy tylko pozwolono nam wysiąść z potężnej maszyny wraz z blondynką rzuciłyśmy się do wyjścia. Włożyłyśmy swoje Raybany na nosy i wyskoczyłyśmy z pokładu.
- Oo kurna jak tu jest zajebiście ! - jęknęła podekscytowana blondynka wieszając się na moim barku.
- Cudownie - westchnęłam rozglądając się.
- Witaj Californio ! - zawołałam spoglądając na widoki za oknem. Słońce, słońce i jeszcze raz słońce. Nie to co w Londynie, oo nie. Tu słońce jest przez cały dzień prawie 365 dni w roku. Gdy tylko pozwolono nam wysiąść z potężnej maszyny wraz z blondynką rzuciłyśmy się do wyjścia. Włożyłyśmy swoje Raybany na nosy i wyskoczyłyśmy z pokładu.
- Oo kurna jak tu jest zajebiście ! - jęknęła podekscytowana blondynka wieszając się na moim barku.
- Cudownie - westchnęłam rozglądając się.
Dwie godziny później. Hotel The Peninsula Beverly
Hills.
Rozpakowywałam swoje rzeczy wrzucając ciuchy do
dużej komody oraz szafy. Buty wysypałam gdzieś pod ścianą, kosmetyki
poukładałam w łazience a innej graty po prostu walały się w osobnych
szufladach. Puste walizki wsunęłam pod łóżko na którym leżał już mój laptop.
Włączyłam go i korzystając z bez przewodowego internetu weszłam na TT. '' Z
mojego hotelowego pokoju widzę całe LA, niesamowite <3 '' dodałam tweeta i
już po chwili czytałam komentarze moich koleżanek które strasznie mi
zazdrościły. Gdybym miała być tu sama pewnie bym się tak nie cieszyła, ale jest
ze mną najlepsza przyjaciółka na świecie. A skoro już o niej mowa to
brązowooka zdążyła już strzelić sobie fotkę w lustrze i wstawić na tt z
podpisem '' Męcząca podróż, ale jestem już w hotelu ! ''
Postanowiłam że zajrzę do niej i zobaczę co robi.
Jej pokój znajdował się tuż obok mojego więc znalazłam się pod jej drzwiami w
oka mgnieniu. Kiedy weszłam do środka zobaczyłam jak blondynka uśmiecha się do
ekranu telefonu, gdy się zorientowała że jestem w pokoju schowała telefon i
przybrała obojętny wyraz twarzy.
- Już kończę się rozpakowywać - oznajmiła
składając ciuchy w ładną kostkę.
- Z kim piszesz, pochwal się - wskoczyłam na nią
obejmując ramionami.
- Z nikim - odparła zdziwiona moim pytaniem.
- No gadaj,
bo nie odpuszczę. - zaczęłam mierzwić ją za włosy a ona przechyliła się do tyłu
zwalając mnie na ziemię.
- Niall napisał. Zadowolona ? - spytała rozbawionym
głosem.
- Wiedziałam ! Nie wytrzymacie bez siebie 24 godzin - drażniłam
blondynkę podśmiewując się z niej.
- Jejku daj se siana, kumplujemy się i tyle.
- Jasne. Od ostatniej imprezy duże ze sobą rozmawiacie i do tego szczerzysz się
na samo wspomnienie jego imienia.
- Co ja poradzę że on jest taki fajny, dobrze
mi się z nim gada i wgl - blondynka wzruszyła ramionami.
- Cieszę się że
znalazłaś kogoś takiego, jestem taka dumna - przytuliłam ją do siebie.
- Czy to nie
dziwne, że kiedy mi się układa to tobie nie ? - westchnęła dziewczyna.
- Mam to
gdzieś - wzruszyłam ramionami. - Idziemy dziś do jakiegoś klubu czy może
odwiedzimy basen na dachu hotelu ? - wyszczerzyłam się podniecona.
- Teraz
basen a potem club ! - oznajmiła blondynka.
- To idę się przebrać w strój,
widzimy się przy windzie - pożegnałam się z nią i wróciłam do pokoju. Wzięłam na
kolana laptopa który wciąż był włączony. Z przyzwyczajenie zaczęłam czytać
przypadkowe tweety. Niektóre z nich wywoływały u mnie przyspieszenie tętna.
Nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała. '' Mam nadzieję że twój samolot
powrotny rozbije sie gdzieś po drodze i dasz spokój chłopakom '' inne. '' Jesteś
szmatą bez uczuć, ranisz naszych idoli zastanów się z kim sie puszczasz ! ''.
'' DZIEWCZYNA PRZYWALA SIE DO HARREGO A POTEM MIGDALI SIE Z ZAYNEM CO ZA
JEBNIETA DZIWKA ''
Nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego, łzy napłynęły mi do
oczu i zaczęły mimowolnie spływać po moich policzkach. Z każdą minutą tweetów
przybywało, pojawił się nawet jeden ze zdjęciem moim i Zayna z podpisem '' Ty
uśmiechasz się na tym zdjęciu, my uśmiechniemy się na Twoim pogrzebie '' to już
było przegięciem ponad normę. Poczułam ucisk w gardle i choć chciałam krzyczeć
nie mogłam. Mój telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni. Wyciągnęłam go
nerwowo i widząc połączenie od Zayna odebrałam.
- Zayn ! Ja pierdole to jest
chore słyszysz ! - krzyknęłam do słuchawki zalana łzami. Jak się okazało
chłopak zdążył już się zorientować co się dzieje w internecie.
- Proszę Cię nie
płacz - jego błagalny ton dzwonił mi w uszach. W między czasie przyszła Andrea,
widząc mnie w takim stanie wzięła ode mnie laptopa i czytając po kolei tweety
klęła pod nosem.
- To moja wina przepraszam, to wszystko przez nasze spotkanie
na mieście - mówił przejęty mulat.
- Przecież to ja chciałam, wiedziałam jakie
będą konsekwencje. Ale one.. jak one mogą..kurwa no - znów łzy spłynęły mi po
policzkach a blondynka siedząca obok wyłączyła laptopa i przytuliła mnie. Przez
ponad godzinę rozmawiałam z Zaynem który pocieszał mnie na wszystkie możliwe
sposoby.
- Wejdź na Tweetera - oznajmił nagle.
- Nie mam zamiaru -
odpowiedziałam oschle.
- Proszę Cię wejdź i zobacz. Muszę kończyć mała,
trzymaj się. Będzie dobrze obiecuje - powiedział i rozłączył się.
Polegając na
jego słowach odpaliłam kompa i weszłam na TT.
Prawie pół tysiąca tweetów zebrało się w ciągu godziny. Połowa z nich
dotyczyła tweeta utworzonego przez Zayna 50 minut temu. Weszłam na jego profil
i przeczytałam '' Lili jest dla mnie tak bliska jak chłopaki, nie macie pojęcia
jaką wspaniałą jest osobą. Jeśli ją obrażacie i życzycie najgorszego nie
powinnyście nazywać się Directioners. Nie przypuszczałem że kiedyś tak się na
was zawiodę... '' Zszokowana otworzyłam usta ze zdziwienia. Tysiące komentarzy
z przyznaniem Zaynowi racji i przeprosinami w moją stronę. Byłam poruszona
słowami Zayna. '' .. jest dla mnie tak ważna jak chłopaki.. ''
- Jestem dla niego
ważna.. - szepnęłam w głębi ducha unosząc kąciki ust.
05.
lipca, samolot do Nowego Yorku.
- Zrobiłaś mu to zdjęcie ? - spytała się blondynka chichocząc do swojej bluzy, prawdopodobnie powstrzymując się od salwy śmiechu.
- Ten koleś będzie gwiazdą tweetera -
zaśmiałam się cicho wstawiając zdjęcie grubego faceta w różowej koszulce,
peruce elvisa i śmiesznych sylwestrowych okularach które na nos wsadził mu
jakiś chłopak dla jaj. Jakby tego było mało facet miał wąsa zrobionego na Hittlera. Wyglądało to prze komicznie więc postanowiłam uwiecznić
to zdjęciem.
- Wysłane - zadowolona wpatrywałam się w ekran telefonu który na
chwilę włączyłam żeby zrobić owe zdjęcie.
- Dobra wyłącz telefon bo się ta
flądra przyczepi - mruknęła brązowooka.
- Już się nie mogę doczekać zakupów w
Nowym Yorku - rozmarzyła się dziewczyna.
- A ja jakiejś dobrej imprezy -
westchnęłam.
- Mało Ci po tygodniu w Californii ? Mój żołądek jest w opłakanym
stanie, nie mówiąc już o wątrobie - zaśmiała się kładąc dłoń na brzuchu.
-
Wiesz, po powrocie do domu, nie głaszcz się po brzuchu przy Niallu bo pomyśli że
jesteś w ciąży - parsknęłam zasłaniają usta ręką.
- Pff to nie jego sprawa co
robię gdy go nie ma obok. Nie jesteśmy parą - odpowiedziała unosząc się dumą.
-
Taa póki co - puściłam jej oczko.
Fakt że po za przyjaźnią nic więcej się u
nich nie działo, ale na pewno przez nasz wyjazd więcej esemesowali. Ja i Zayn
także esemesowaliśmy, od tamtej afery z tt mulat wciąż czuje się winny choć
milion razy powtarzałam mu że ja już o tym zapomniałam. Co dziwniejsze drugiego
dnia pobytu w LA, Harry zadzwonił do mnie i prosił żebyśmy przerwali tą ciszę
panującą między nami. Dyskutowaliśmy dosyć długo na temat jego i mojego
zachowania, doszliśmy do wniosku że chyba potrzebujemy ochłonąć i te kilka dni
rozłąki dobrze nam zrobi.
- Pasażerowie proszeni są o zapięcie pasów i
przygotowanie do lądowania. - rozległ się komunikat tym samym zmuszając mnie i
przyjaciółkę do zapięcia pasów które wydawały się być jak słuchawki wyjęte z
kieszeni spodni. Za nim je podłączysz do telefonu musisz się trochę pomęczyć z
rozplątywaniem...
W południe
zakwaterowałyśmy się w hotelu gdzie każda z nas poszła się rozpakować. Kiedy
już obie wykonałyśmy nasze zadanie poszłyśmy do restauracji coś zjeść a
następnie wzięłyśmy taksówkę która zawiozła nas kilka ulic dalej na Medison
Sqer Garden gdzie zrobiłyśmy sobie długi spacer. Wróciłyśmy pod wieczór bardzo
zadowolone.
- Andrea - zaczęłam słodkim głosikiem.
- No ?
- Chodźmy do klubu,
mijałyśmy go taksówką. Jest 10 minut drogi z tond, proszę tylko na chwilę -
zrobiłam maślane oczy.
- Ygh musimy ? - jęknęła zdołowana.
- Tak ! - rzuciłam
entuzjastycznie pchając ja do windy. Jakieś pół godziny później, ubrane w
krótkie szorty i jeszcze krótsze bluzki ruszyłyśmy do klubu który okazał się
być jeszcze lepszym niż te w których byłyśmy w Californii. Tak więc Andrea
która nie chciała iść do klubu po nie całej godzinie tańczyła z jakimś przystojniakiem.
Do hotelu wróciłyśmy po 3 w nocy. Trochę pijane przemknęłyśmy do najbliższej
windy która zawiozła nas na 17 piętro. Kiedy tylko weszłam do pokoju rzuciłam
się na wielkie łóżko od razu zasypiając.
Rano, ledwie się podniosłam i ponownie
runęłam na pościel. Po kilku minutach jęczenia w poduszkę podniosłam swoje
zmęczone ciało i udałam się pod prysznic.
Po przebraniu w świerze ciuchy
zamknęłam swój pokój
i udałam się do drzwi na przeciw pukając kilka razy. Po chwili z za drzwi
wyłoniła się burza lekko pofalowanych blond włosów.
- Gotowa ? Idziemy na
śniadanie ? - spytałam sennie.
- Mhm - mruknęła blondynka wychodząc na
korytarz.
- Jeśli w najbliższym czasie zachce mi się imprezy
walnij mnie mocno i zamknij w pokoju - rzuciłam do przyjaciółki gdy czekałyśmy
na windę.
- Uwierz mi kicia, nie będzie następnego razu - odpowiedziała z
delikatnym uśmiechem. Wysiadłyśmy na pierwszym piętrze gdzie znajdowała się
duża sala balowa i kilka dodatkowych pomieszczeń.
- To nie tu - mruknęłam i
niechętnie ruszyłam w stronę wielkich schodów. Razem z blondynką zauważyłyśmy
że dziś duży ruch i zamieszanie w hotelu, chyba że u nich to po prostu norma.
-
O mój boże ja chyba mam zwidy - uszczypnęła mnie brązowooka gdy shodziłyśmy po
pierwszych stopniach zaokrąglonych schodów.
- Zayn ?! Harry ?! - te dwa słowa jako pierwsze
dzisiejszego dnia zostały niemalże przeze mnie wykrzyczane.
- Dziewczyny ?! Co wy tu
robicie ?! - odrzucił równie zdziwony Hazz. Pozostała czwórka stała przy
ochroniarzach i gapiła się na nas z szeroko otwartymi oczyma. Blondynka i
farbowany chyba jako jedyni otrząsnęli się z tej sytuacji i biegnąc do siebie
zrobili najsłodszą niedźwiadkę w historii misiów. Niepewnym krokiem zeszłam na
dół podchodząc do chłopców.
- Nie pisałaś że jesteście w NY - mulat podszedł do
mnie przytulił mocno do swojej piersi. Tak jak ja miał na sobie koszulkę '' Ramones ".
- A ty nie napisałeś że macie w planach podróż
tutaj - odrzuciłam napawając się jego perfumami.
- Przylecieliśmy na trzy, cztery dni, nie widzieliśmy specjalnej potrzeby żeby wam powiedzieć skoro i tak
jesteście na wakacjach - odpowiedział niezręcznie Liam.
- Ale skoro jesteśmy
już wszyscy razem powinniśmy to uczcić ! - rzuciła entuzjastycznie blondynka co
wgl było do niej nie podobne.
- Coś mi się wydaje że tej pani już wystarczy
imprez, co Lili - mulat spojrzał na mnie unosząc jedną brew.
- Aż tak źle
wyglądam ? - jęknęłam.
- Co ty, prawie nie widać - odezwał się nagle loczek na
którego dopiero teraz zwróciłam uwagę. Stał bardziej z tyłu i wyglądał na dość
zmieszanego. Spojrzałam na niego i delikatnie zagryzłam wargę.
- Chłopaki
ruszcie się, robi się zamieszanie - zawołał nagle jeden z ochroniarzy.
- Musimy
odebrać karty do pokoi - oznajmił Liam.
- Do kat idziecie ? - spytał Niall.
-
Na śniadanie - odpowiedziała mu blondynka.
- O super, zaniesiemy rzeczy do
pokoi i do was dołączymy - postanowił farbowany.
- Dobry pomysł - przyznał mu
Lou który był dość cichy jak na jego osobę.Jak postanowiłyśmy wcześniej,
poszłyśmy do restauracji.
- Ale zbieg okoliczności co ?
- Taa - mruknęłam.
-
Chodzi o Harrego ? - spytała przyjaciółka.
- Mieliśmy od siebie odpocząć - westchnęłam. - Znów wszystko
mi się miesza, ostatnio mam lepszy kontakt z Zaynem niż z Harrym. Ale teraz jak
go zobaczyłam to..
- To co ? - brązowooka przystanęła i spojrzała na mnie
pytająco.
- Nie wiem. Stęskniłam się za nim - wzruszyłam ramionami i udałam się
do pierwszego lepszego stolika.
- Moim zdaniem powinniście pogadać - rzuciła
blondynka siadając na przeciwko mnie.
- A od kiedy ty taki psycholog co ? I wgl
co to miało być to na holu ? Rzuciłaś się na Pantena jakby co najmniej był
twoim best friend forever - zaśmiałam się.
- Kurde weź sie odczep. Nie panuje
nad sobą ostatnio. Ten chłopak działa na mnie jak magnes - skrzywiła się lekko
blondynka.
- Cześć o czym tak plotkujecie dziewczęta ? -
niespodziewanie pojawił się przy nas najstarszy z dzikusów.
- A tobie co znowu
? 10 minut temu nie tryskałeś energią a co dopiero swoją wścibskością -
sarknęłam.
- 10 minut temu ? Hmm a tak, postanowiłem się wyłączyć żeby nie
ogłupieć od twojej paplaniny.
- Doigrasz się Tomlinson ! - już miałam do niego
wstać kiedy pojawiła się reszta zespołu.
- Harry weź ją na smycz albo
przynajmniej zaszczep na wściekliznę - zażartował szatyn.
- Ty gnojku ! -
podniosłam się z miejsca i rzuciłam z pięściami na chłopaka siedzącego obok.
Niestety zdążył się zasłonić przed moim ciosem a do tego stojący obok loczek
pochwycił mnie w swoje silne ramiona i odsunął aż po drugą stronę stołu.
- Puść
mnie Harry !
- Wybacz ale jutro mamy załatwiać sprawy związane z naszym filmem
a nie z jego pogrzebem - oznajmił Liam siadając obok Lou który głupio się
uśmiechał. Usiadłam na krześle i zaciskając zęby, wzięłam głęboki oddech.
- Louis zawsze musi kogoś denerwować inaczej mu odbija - wytłumaczył loczek
siadając wygodnie obok mnie.
- Matka to go musiała w betoniarce kołysać -
mruknęłam zabijając szatyna wzrokiem. Wszyscy wybuchnęli śmiechem a Lou zrobił
oczy ninjy.
Chyba zaczęliśmy wojnę - pomyślałam.
- Dzień dobry - przywitał się
z nami młody kelner rozdając menu.
- Dla kogo dobry dla tego dobry - mruknęłam
otwierając kartę.
- Tęskniłem - usłyszałam cichy szept Harrego. Spojrzałam na
niego kątem oka.
- Serio ? - spytałam z pogardą.
- Serio ? - spytałam z pogardą.
- Co z tobą Lilka, czemu taka
dla mnie jesteś.
- Możemy pogadać o tym później ? - spojrzałam na niego lekko
podirytowana.
- Jasne - mruknął i do końca śniadania już się do mnie nie
odezwał. Ja też nie byłam w humorze. Kiedy już jedzenie nie wchodziło mi do
ust, oznajmiłam wszystkim że idę na dwór zapalić. Tak więc opuściłam salę restauracyjną i
wyszłam na zewnątrz hotelu...
Tak jak obiecałam dziś nowy rozdział, trochę zawirowań w miłosnych sprawach Lili :)
W kolejnym rozdziale nie zabraknie : kłótni, pocałunków, szczerych rozmów i humoru !
Takiego obrotu spraw się nie spodziewacie więc zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów,
dziękuje za wszystkie miłe słowa i wyświetlenia. Proszę o komentarze bo to bardzo dla mnie
ważne. Buziaki i dobrej nocy :**
Pierwsza! Świetny rozdział *.* O Boziu , czekam na następny i już się nie mogę doczekać! :D
OdpowiedzUsuńfajnie ♥ dodaj szybko nowy : 3
OdpowiedzUsuńextraaa :33333333
OdpowiedzUsuńBoskie xD
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko znalazłam parę błędów, a mianowicie: od samego początku opowiadania piszesz "z tond", a powinno być "stąd", albo "do kąt" a poprawnie pisze się "dokąd". Nie chciałabym się czepiać, ale kurwicy od tego dostaję xD
Poza tym super :D Mnóstwo akcji :P
Haha, na wzmiankę o Lou i betoniarce o mało co się śmiechem nie udusiłam xDD Przechodzę do nexta :*
M.