piątek, 31 maja 2013

Rozdział 9

Perspektywa Harrego.

Wciąż stałem w osłupieniu i nie dowierzaniu. Gdy się ocknąłem spojrzałem zły na chłopaków.
– Gratulacje, ona już nas znienawidzi do reszty – rzuciłem zniesmaczony tą całą sytuacją. 
– To było głupie, ale pokusa była silniejsza – powiedział Louis. – A ty Liam ? nie wierzę że nawet ty.. – Ja mówiłem, że tak się nie robi ale oni nie słuchali.
– Jesteście niemożliwi ! – uniosłem głos rozkładając ręce. W tej samej chwili do domu wrócił Zayn. – Co się dzieje ? czemu siedzicie jak na kazaniu Paula ? – zadowolony Malik wskoczył na fotel przyglądając się nam. 
– Lili zostawiła w pokoju Lou telefon. Wróciliśmy tu po niego a Ci o to tu – wskazałem na trójkę winowajców siedzących na sofie – szperali w jej telefonie. Wkurzyła się, zabrała telefon i wyszła – opadłem na drugi fotel wzdychając ciężko. 
– Żartujesz ? – Zayn wydawał się być rozbawiony. – Ale czekaj, jakie wróciliśmy ? 
– No bo.. – język zaczął mi się plątać. – Właśnie dlaczego z nią byłeś Harry ? – Lou uśmiechnął się do mnie podejrzanie.
– Ty nie zmieniaj tematu ! poszliśmy tylko na spacer – wyrzuciłem w końcu, wiedząc że nie dadzą mi spokoju dopóki im nie powiem. – Na spacer ? czyżby wpadła Ci w oko Haroldzie ? – zaśmiał się Lou. 
– A co z Taylor ? – wtrącił Zayn. – Taylor jest nudna i skupia się tylko na karierze. Wkurza mnie swoim zachowaniem, zachowuje się jak typowa gwiazda. A Lili jest inna, normalna. Nie jest piszczącą fanką tylko wyluzowaną ... – Licealistką Harry – dokończył Zayn. – Odpuść sobie, ona ma normalne życie. Myślisz że chciałabym mieć na głowie paparazzi, antyfanów itd. ? 
– Właśnie i chyba za nami nie przepada. Ciągle nas wyzywa i jest oschła – dodał Liam. 
– Nawet dobrze jej nie znasz, nie wiesz w co się pakujesz – No nie. Niall ty też ? – westchnąłem. 
– A może ona jest po prostu nie ufna i trzeba ją poznać – ciągnąłem dalej. – Za kilka dni lecimy do Nowego Yorku kiedy znajdziesz dla niej czas ? – spytał Zayn. Zamyśliłem się analizując wszystkie za i przeciw. – Może macie rację… - powiedziałem jakby sam do siebie. 
– Pójdę się położyć – podniosłem się z fotela. – Ale to i tak nie zmienia faktu, że wasza trójka zachowała się idiotycznie – spojrzałem na chłopaków kątem  oka i wyszedłem. Chciałbym żeby ten dzień już się skończył…

Perspektywa Zayna.

Całą ta sytuacja z Harrym i Lili była trochę śmieszna. Z początku nie przejąłem się tym, że chłopaki wykorzystali sytuację i pogrzebali trochę w telefonie Lili. Fakt to było wścibskie i hamskie ale bardziej zdziwiło mnie to że Hazz zabrał tą dziewczynę na spacer. To oznaczało, że mu się spodobała a przecież związania się ze zwykłą dziewczyną byłoby jednym wielkim błędem. Dobrze, że wybiliśmy mu to z głowy. 
– Wiecie myślę że powinniście jutro iść do niej i przeprosić – odezwałem się gdy tylko Harry opuścił salon. – Wiemy – odpowiedzieli razem. – Przez tą całą rozmowę zrobiłem się głodny – oznajmił Niall po czym udał się prawdopodobnie do kuchni. 
– Jak wieczór z Perrie ? – zwrócił się do mnie Daddy. 
– A w porządku – odpowiedziałem. 
– Pewnie liczyłeś na coś więcej, co robaczku ? – Zamknij się Lou – rzuciłem w przyjaciela poduszką. Nie chciałem żeby zaczął się nabijać. 
– Idę się położyć – wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Harry już wyszedł z łazienki więc postanowiłem wziąć prysznic. 15 minut później walnąłem się na łóżko które było cholernie wygodne. Przymknąłem na chwilę oczy i odpłynąłem w jednej chwili...

Perspektywa Lili.

Kiedy weszłam do domu, słyszałam jak mama rozmawia przez telefon w salonie. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać a już na pewno nie z nią więc poszłam do kuchni coś zjeść. Znalazłam jakąś sałatkę z krewetkami i sok pomarańczowy. Wzięłam jedzonko i poszłam do siebie. Usiadłam przy biurku na którym postawiłam kolację. Włączyłam laptopa i zalogowałam się na skypie.

 Od razu zadzwoniłam do Andrei która była zalogowana.  Wzięłam się za jedzenie i jednocześnie opowiedziałam jej o zdarzeniach które miały dziś miejsce. 
– Mówiłam Ci, że to rozwydrzone gwiazdeczki – blondynka była wyraźnie zła. 
– Nawet nie wiesz jaka jestem wpieniona. Po jutrze zaliczenie z biologii a ja jestem w kropce – wzdychnęłam ciężko kończąc sałatkę.  
– Trudno mi to mówić, ale może idź się trochę poucz ? – Taa chyba tak zrobię. To co do jutra w szkole ? – Do jutra wariatko . 
Zakończyłyśmy rozmowę, ja zamknęłam laptopa i wyciągnąwszy książki z plecaka usiadłam na łóżku dokładnie czytając to co wcześniej zaznaczył mi Lou. Na samą myśl o nim robiło mi się nie dobrze. Tylko, że w moich marzeniach pogrzebu 1D nie było Harrego. Chłopaka który uratował mnie przed dwójką debili z parku, chłopaka którego pocałowałam w policzek po pierwszym dniu znajomości i który zaprosił mnie dziś na spacer i z którym tak dobrze mi się rozmawiało. A jednak on był jednym z nich. Granica nie do przekroczenia…                                                                                                                         

Obudziłam się przez słońce które swoim światłem rozświetlało mój pokój. Otworzyłam oczy i zorientowałam się że zasnęłam ucząc się biologii. Moja twarzy przyklejona była do podręcznika a nogi bezwładnie wisiały po za łóżkiem. Podniosłam się do pionu i poczułam że jestem połamana. Spojrzałam na budzik który wskazywał 7:03. Zwlekłam swoje połamane ciało wraz z
udręczoną osobowością i poszłam wziąć prysznic. Następnie ogarnęłam włosy i ubrałam się. 

Wróciłam do pokoju żeby spakować książki. – 7:40 czas wychodzić – rzekłam sama do siebie. Wyszłam z pokoju kierując się na parter. Po wyjściu z domu skierowałam się na przystanek. Autobus jak zwykle się spóźniał, wyciągnęłam z kieszeni paczkę Malrboro. Zapaliłam papierosa i rozkoszując się moją małą trucizną rozglądałam się do o koła. Kiedy w końcu zobaczyłam nadjeżdżający autobus dopaliłam fajkę po czym wyjęłam z kieszeni słuchawki. Wsiadłam do pojazdu siadając na ostatnich miejscach przy oknie. Włączyłam play listę i patrzyłam jak autobus rusza z miejsca. W głębi siebie czułam że czegoś mi brakuje ? Cóż czasem tak mam. Nie wiem skąd bierze się taki stan, nawet nie wiem czego mi brakuje przecież mam wszystko. Dom, pieniądze, ubrania, przyjaciółkę. Czego chcieć więcej ?
Autobus zatrzymał się obok szkoły dokładnie 7:56. Wyskoczyłam z niego kierując się pod mury szkoły. Wzrok innych uczniów jak zwykle skierowany był w moją stronę. Byłam dość znana w szkole. Lubiana i popularna jak na ładną dziewczynę przystało. Szkoda że nikt z nich nie wie jakie moje życie jest naprawdę. – Lili ! – głośny wrzask mojej niezrównoważonej psychicznie przyjaciółki odbijał się w mojej głowie niczym echo. – Pojebało Cię ? Chcesz mieć przyjaciółkę kalekę ? – zadrwiłam przytulając się do niej. Była bardzo ładnie ubrana.
– Byłoby śmiesznie – skomentowała gdy wchodziłyśmy do budynku. 
– Kiepsko wyglądasz, spałaś coś ? – Jakieś trzy godziny. Aż tak źle ? – jęknęłam.
– Nie jest źle i tak zawsze będziesz piękna – pocieszała mnie jasnowłosa. – Andi mogę Cię o coś zapytać ? – zagryzłam dolną wargę. 
– Pytaj śmiało – odpowiedziała entuzjastycznie. – Dlaczego ja nie mam chłopaka ? – Oh słońce. Już kiedyś o tym rozmawiałyśmy, jesteś marzeniem każdego chłopaka. Po prostu nie ma dla ciebie odpowiedniego. Ale w końcu znajdziesz tego o którym nie będziesz mogła przestać myśleć. Zapewniam Cię.
– A co jeśli – Ani słowa głuptasie. Skup się na zaliczeniu biologii a potem wiesz co zrobimy – Polecimy do Californi i wyrwiemy jakieś ciacha – przewróciłam oczami śmiejąc się. – No dokładnie, a teraz chodź na angielski – brązowooka pociągnęła mnie za nadgarstek w stronę Sali. W tej samej chwili rozległ się dzwonek na lekcje. Usiadłyśmy z Andreą na swoich miejscach. Jak zawsze razem w ostatniej ławce przy oknie. Pan Matthew zaczął lekcję od podsumowania roku szkolnego. 
– Nuuda – jęknęła Andrea wzdychając ciężko. – Andra może opowiesz nam czego nauczyłaś się przez ten rok – zwrócił się do blondynki mężczyzna. 
– Hmm cóż. Nauczyłam się, że przystojni mężczyźni mogą być upierdliwi – tak mam na myśli pana. Oraz że gdy omawia pan jakąś lektura gada pan jak nakręcony i można wtedy spokojnie posłuchać muzyki bo nawet pan nie zauważy – rzekła blondynka wywołując tym szum w klasie. Lekko zdziwiona i rozśmieszona zachowaniem swojej przyjaciółki patrzyłam raz na nią raz na nauczyciela. 
– Zostaniesz po lekcji Andreo – rzekł stanowczo pan Matthew. – Lili a może Ty nauczyłaś się czegoś mądrego przez ten rok – brązowe oczy mężczyzny podobnie jak reszty klasy skierowane były w moją stronę. Przełknęłam cicho ślinę i pewna siebie zaczęłam mówić – Przez ten rok nauczyłam się… - rozejrzałam się po całej klasie. Wszyscy patrzyli na mnie z zaciekawieniem.
– Nauczyłam się, że nie warto tracić czasu na czytanie lektur jak można ściągnąć sobie audiobooka, oraz że Abraham Lincoln podobno był uważany za schizofrenika – Andrea powstrzymywała się od śmiechu. Nauczyciel pokręcił głową, wyglądał na bardzo zrezygnowanego. 

– Macie wolną lekcję – rzekł gdy usiadł do biurka. Po Sali rozniosły się głośne rozmowy i dźwięki komórek. Trochę głupio mi było powiedzieć przy wszystkich, że nauczyłam się pisać długie eseje czy też dogłębnie zrozumiałam filozofię grecką. Niektóre lekcje pana Matthewa były naprawdę ciekawe, tylko co ja miałam zrobić jak wszyscy mają mnie za taką co olewa szkołę. ? Nie wiem dlaczego nie powiedziałam tego co myślę, zawsze jestem szczera przynajmniej sama ze sobą...
Po kilkunastu minutach bezsensownego gadania z Andreą zadzwonił dzwonek. Wychodząc z Sali poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam Iphona i zdziwiłam się. – Mama ? odebrałam telefon z lekkim uśmiechem na twarzy. Nigdy do mnie nie dzwoniła tak bez powodu. 
– Cześć Lila, wyszłaś rano tak szybko że nie zdążyłam Ci powiedzieć o dzisiejszej kolacji służbowej. – Ooł. Spoko nie mam planów na wieczór – odparłam idąc korytarzem. – Nie musisz iść kochanie, tata mi potowarzyszy. Chciałam tylko zapytać czy pożyczysz mi swoją białą kopertówkę, właśnie kupiłam nową sukienkę i nie mogę znaleźć odpowiedniej torebki.
– Um.. jasne możesz wziąć – powiedziałam zawiedziona. 
– Dziękuje kochanie, miłego dnia paa – po zakończeniu połączenia odsunęłam telefon od ucha. Dlaczego ona mi to robi ? Kiedyś chodziliśmy na bankiety w trójkę. Od kąt powiedziałam jej.. no możę wykrzyczałam że nie chcę być modelką odsunęła się ode mnie tak jak wiecznie zapracowany ojciec. 
– Hej, gdzie zniknęłaś – usłyszałam za sobą głos przyjaciółki. – Sorka, mama dzwoniła – odpowiedziałam obojętnie idąc przed siebie. 
– Coś nie tak ? – Nie, wszystko okej. Chciałabym już po prostu zacząć wakacje i wyjechać jak najdalej. – westchnęłam. – Jeszcze tylko kilka dni – blondynka objęła mnie ramieniem skręcając do Sali matematycznej.
                                                                                                                                  

Cześć kochani ! Dodałam dzisiaj rozdział ponieważ zbliżam się do 1000 wyświetleń
oraz zmieniłam wygląda bloga. Dzięki twitterowej koleżance mam przepiękny szablon <3
Liczę na szczere komentarze i z okazji jutrzejszego dnia dziecko fajnych prezentów :D
Tutaj macie mojego TT i link do trailera opowiadania jeśli ktoś nie widział :))
twitter  Trailer

środa, 29 maja 2013

Rozdział 8

Perspektywa Lili.

Gdy tylko weszłam do klasy nauczycielka Chemii zmroziła mnie wzrokiem. Musiałam przez pięć minut tłumaczyć jej dlaczego się spóźniłam. Ostatnio wymówki mi się kończą...
Po kazaniu kobiety dosiadłam się do Andrei, która była wyraźnie czymś zmartwiona. 
– Co się dzieje ? – szepnęłam jej do ucha po czym zaczęłam się rozpakowywać. 
– Mark jest Ashley – powiedziała nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego. – A to gnojek, już ja się z nim policzę – warknęłam. – Daj spokój Lil, już Cię wyręczyłam. W końcu to ja z nim kręciłam – na twarzy blondynki pojawił się delikatny uśmieszek. – Co mu zrobiłaś ? – spytałam podekscytowana. – Spotkałam go na hollu tuż po wejściu do szkoły.  Lizał się z Ashley przy swojej szafce. Podeszłam do nich i strzeliłam mu w twarz krzycząc ‘’ Ty dupku, leciałeś na dwa fronty ?! Mam ochotę odciąć Ci jaja i przehandlować na arabskim targu ! ‘’ no a potem wylałam na niego kawę którą wcześniej kupiłam. 
– Współczuję że straciłaś kawę – powiedziałam ze współczuciem – Co nie, że straszne ? – Andrea wbiła we mnie wzrok i w jednej sekundzie obie zaczęłyśmy się chichrać. 
– Nie przejmujesz się prawda ? – spytałam ją po chwili. – Oj daj spokój, tego kwiatu jest pół światu. Zaszalejemy w wakacje, zobaczysz jeszcze obie wrócimy do szkoły z przystojnymi chłopakami – rzekła pewna siebie blondynka. – Może … - westchnęłam i przeniosłam wzrok na tablicę z której zaczęłam przepisywać wzory. Po  szkole muszę po raz kolejny przekroczyć próg domu tych nie okiełznanych małpiszonów. No ale jakoś przeboleje te dwa dni, potem zdam egzaminy i wreszcie będę mogła wrzucić na pełny luz…

Godzina 15, okolice domu Andrei.

Zadzwoń do mnie jak już się wyrwiesz z tego domu wariatów – zażartowała blondynka. – Nawet mnie nie denerwuj – odpowiedziałam wzdychając. – To na razie – dodałam i oddaliłam w stronę swojego domu. Mam już dość jeżdżenia autobusami i chodzenia do domu piechotą dlatego zwykle jeżdżę na longboardzie ale dziś tak się spieszyłam, że nie chciało mi się go szukać bo nie pamiętałam gdzie go zostawiłam. Gdyby nie to że ojciec zabrał mi prawko mogłabym jeździć samochodem jak normalny człowiek. Gdybym nie była taka głupia i nie prowadziła po alkoholu może byłoby inaczej. No ale cóż, człowiek uczy się na błędach. 
– Dobra, zbliżam się do terenu wroga. Czas się jakoś psychicznie przygotować – powiedziałam sama do siebie. Po przejściu jeszcze kilku metrów weszłam na posesję sąsiadów. Stanęłam pod drzwiami i zapukałam trzy razy. Zniecierpliwiona chciałam zapukać po raz kolejny, ale drzwi otworzyły się i stanął w nich znajomy brunet. 
– Cześć, wejdź – przywitał się z lekkim uśmiechem. – Dzięki – rzuciłam krótko i znów znalazłam się w tej samej dziwnej sytuacji co wczoraj. – Louis nie wrócił jeszcze do domu, to może pójdziemy do mnie ? – spytał mulat. 
– Może być – weszłam na schody prowadzące na piętro – Jak idzie rysowanie ? – padło kolejne pytanie z ust chłopaka. – Jakoś. Wczoraj skończyłam jelenia i narysowałam oko – usiadłam na łóżku wyciągając z plecaka szkicownik. 
– Pokaż – brunet usiadł obok mnie i odebrał teczkę przeglądając moje prace. – Są świetne – rzekł po chwili. – Mam nadzieję że tej jędzy też się spodoba – westchnęłam z grymasem na twarzy. – Chyba miałaś narysować coś jeszcze ? – Tak portret, tyle że nie mam za bardzo kiedy i kogo. Andrea nie umie usiedzieć na tyłku przez 2 minuty. – powiedziałam roześmiana. – Możesz mnie narysować, jestem świetnym modelem – I do tego skromnym – zaśmiałam się. – No, ale niech będzie. – dodałam wyciągając z piórnika ołówek. Przygotowałam czystą kartkę, podkładkę i obróciłam się do światła. 
– Tylko się nie ruszaj – powiedziałam poważnym tonem. – Okej, okej – mulat oparł się o ramę łóżka i zrobił poważną minę. Siedzieliśmy w milczeniu i skupieniu przez ponad pół godziny. – Mam nadzieję że nie umarłeś z nudów – zachichotałam – Już kończę – uśmiechnęłam się widząc że chłopak wgl nie reaguje na moje słowa. W między czasie ktoś wszedł do domu i przy okazji narobił trochę hałasu w kuchni. Dobrze, że akurat kończyłam, bo w przeciwnym razie byłabym zła. 
– Dobra możesz już się ruszyć – zakomunikowałam nabierając powietrza do płuc. Zayn wyprostował się do pionu – O matko moja szyja – zaśmiał się masując swój kark. – Mogę zobaczyć ? – Jasne – podałam mu skończony szkic. 

– Wow ale przystojniak – Bardzo skromny – dodałam po czym oboje z Zaynem zaczęliśmy się śmiać. 
– Chodź zobaczymy czy Louis jest już w domu – chłopak zwlekł się z łóżka i skierował do drzwi. Uczyniłam to samo i zaraz za nim wyszłam z pomieszczenia. Zeszliśmy na dół, udając się do salonu. – Siema – Zayn przywitał się z Louisem i Niallem którzy siedzieli na kanapie i jedli jakieś ciastka. – Cześć Lili – wybełkotał blondyn z pełną buzią. – Nie mów z pełnymi ustami – skrzywiłam się. – Jak zawsze miła i kulturalna – odezwał się Lou przyglądając mi się. – Dokładnie – uśmiechnęłam się sztucznie. 
– No Loui idźcie się już uczyć, ja chętnie zajmę twoje miejsce na kanapie – rzucił zadowolony Zayn. – Masz u mnie dług stary – odpowiedział szatyn i mozolnie podniósł się z kanapy. – Chodź – rzucił do mnie kierując się do holu. W milczeniu udaliśmy się do pokoju szatyna. Rozsiedliśmy się na łóżku i przez krótką chwilę wymienialiśmy się spojrzeniami. – No to pokaż co tam masz – odezwał się w końcu chłopak. – Wyciągnęłam z plecaka podręcznik i zeszyt od biologii. Otworzyłam wszystko tam gdzie trzeba i pokazałam Louisowi. On przez dziesięć minut studiował dokładnie materiał. – Dobra to powiedz czego nie rozumiesz – jasno niebieskie tęczówki chłopaka wpatrywały się we mnie. 
- Wszystkiego ? – spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Wiesz chociaż co to jest genetyka ? - spytał Louis.
– Nie – odpowiedziałam podpierając się na rękach. 
– Dna ? – pokręciłam przecząco głową. 
– Transkrypcja ?- Nie – Mejoza, nukleotyd, polimeraza ? – Nie, nie i nie – Wiesz co ? Mam pewien pomysł – rzekł z uśmiechem szatyn.
– Jaki ? – Idź przebadaj sobie mózg – po jego słowach aż się we mnie zagotowało. Miałam ochotę wydłubać mu oczy ołówkiem. – A ty idź do fryzjera, bo z taką fryzurą odstraszysz nawet  ślepego – odpyskowałam. 
– Rozpieszczony bachor – odgryzł się szatyn - Zarozumiały burak – Wredna czarownica – Zepsuta marchewka – Odwołaj to ! – uniósł się chłopak. – Powinieneś mieć tak napisane na czole – Chłopak rzucił we mnie książką na co ja w odpowiedzi próbowałam udusić go poduszką. Koniec końców oboje z hukiem wylądowaliśmy na ziemi. Niebieskooki ciągnął mnie za włosy a ja leżąc na nim próbowałam go udusić rękoma. 
– Ei co wy robicie ! – niespodziewanie do pokoju wbiegli Zayn, Harry, Liam i Niall. Chłopcy szybko nas rozdzielili i tym samym zapobiegli rozlewowi krwi. 
– Mieliście się uczyć – powiedział Liam. – Ona jest tępa jak but ! – uniósł się szatyn. – Jesteś kiepskim nauczycielem. Nie masz za gorsz cierpliwości i wyrozumiałości ! – krzyknęłam. – A ty za grosz rozumu ! 
– Przestańcie – uspokoił nas Harry. Dopiero teraz zwróciłam na niego uwagę. Spojrzałam wrednie na Louisa który był trzymany przez Nialla i Harrego. 
– Zayn puszczaj – starałam się wygramolić z objęć bruneta który niestety był silniejszy. – Pod warunkiem, że się na niego nie rzucisz. - ostrzegł chłopak.
– Dobra – syknęłam. A gdy Zayn mnie puścił poprawiłam swoją koszulkę. – O co wam poszło ? – spytał blondyn. Spojrzałam na Louisa który również wbił we mnie swój wzrok. – Właściwie to nie wiem – odpowiedział Lou po chwili zastanowienia. Nasze zachowanie było głupie i bezsensowne. – Wybacz, to ja zacząłem – Spoko, nie będę Cie zmuszać. W końcu to nie był mój pomysł – zaczęłam zbierać swoje rzeczy. 
– Ej co robisz – spytał zdziwiony Lou. – Oślepłeś ? – rzuciłam nie patrząc na niego. – Pomogę Ci w nauce, tylko odwołaj tą marchewkę – poprosił podirytowany – Dobra odwołuje – przewróciłam oczami. – Czekajcie, jaka marchewka ? – zdezorientowany Harry mierzył wzrokiem Louisa. 
– Nieważne – uśmiechnął się Lou. – Zostawicie nas samych ? Mamy dużo materiału do ogarnięcia – dodał posyłając przyjaciołom znaczące spojrzenia. – Tylko się nie pozabijajcie – upomniał Liam gdy wychodził z pomieszczenia. Gdy ja i mój ‘’ korepetytor z bożej łaski ‘’ zostaliśmy sami usiedliśmy na ziemi opierając się plecami o łóżko. 
– Zaczniemy od prostych pojęć a potem przejdziemy do rozwiązywania zadań. Zaznaczę Ci co masz przeczytać na jutro żebyśmy mogli przejść dalej okej ? – Okej – westchnęłam pisząc smsa do Andrei. 
– Żadnych telefonów na mojej lekcji – oznajmił poważnie Tomlinson i zabrał mój telefon. 
– Ei no ! – Dostaniesz go jak skończymy. A teraz skup się. – Wbiłam wzrok w otwarty podręcznik i zaczęłam słuchać o czym gada Lou. Byłam chyba bardziej pilna niż w szkole. Powodem takiego zachowania była po prostu presja. Musiałam zaliczyć genetykę żeby już za kilka dni znaleźć się w słonecznej Californii. 
Po trzech godzinach, leżałam na ziemi spoglądając kątem oka na obrazki znajdujące się w podręczniku. – I z tej oto krzyżówki następne pokolenie będzie miało niebieskie oczy rozumiesz ? – słowa Lou odbijały się w mojej głowie. 
– Mhm – ziewnęłam mrużąc oczy. – Na dzisiaj wystarczy, jesteś już zmęczona i tak nic już nie zapamiętasz – oznajmił szatyn zabierając podręcznik z podłogi. Co za ulga – pomyślałam oddychając spokojnie. – Zaznaczyłem Ci tematy które masz opracować – Louis oddał mi książkę którą od razu spakowałam. 
– Mam nadzieję że do jutra nic nie wyleci Ci z głowy – A ja mam nadzieję że w nocy porwie Cię Ufo i tą starą jędzę od biologii też. Nie musiałabym się uczyć tej genetyki – burknęłam pakując resztę gratów do plecaka. – Po kim Ty jesteś taka pyskata co ? – To pewnie sprawka tych alleli, źle się skrzyżowały – rzuciłam a Louis wybuchnął śmiechem. 
– No i z czego rżysz ? – spytałam sama wykrzywiając usta do uśmiechu. – To Ci się udało – powiedział szatyn uspakajając swój napad śmiechu. 
- Idę. Do jutra – zakomunikowałam. – Narka zołzo – puściłam to mimo uszu i opuściłam pokój. Schodząc po schodach napatoczył się Harry. 
– Już idziesz ? – A co mam tu nocować ? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. – To skoro jesteś już po lekcjach… - loczek uśmiechnął się i spojrzał na mnie niepewnie.
 – To.. może masz ochotę na spacer ? – lekko zszokowana poczułam że się chwieje. 
– Spacer ? – wydusiłam z siebie przyprawiając zielonookiego o zawał serca. – Em okej – zgodziłam się widząc jak chłopaka oblatuje strach. Dlaczego tak się bał ? Może myślał że mu odmówię ? No właśnie dlaczego nie odmówiłam ? – No to chodźmy – uśmiechnięty od ucha do ucha Harold ruszył schodami w dół prosto do drzwi. – Zostawię tylko rzeczy okej ? – spojrzałam na chłopaka który przytaknął mi uśmiechem. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę swojego domu. Otworzyłam drzwi wejściowe i wrzuciłam swoje rzeczy. Następnie wróciłam do Harrego który czekał na mnie jak jakiś bodyguard. Ruszyliśmy przed siebie w milczeniu. Nie wiem czy krępowała mnie ta cisza czy to, że idę sobie po chodniku z najbardziej gorącym nastolatkiem na świecie. Uwaga stop. Wcale tak nie uważam. Przeczytałam w jednej z gazet, przeglądając niektóre tabloidy można się Wiele dowiedzieć na temat tego całego One Direction. 
– Zawsze jesteś taki rozmowny ? – spytałam chłopaka przerywając ciszę. – Wybacz. Pierwszy raz nie wiem o czym rozmawiać z dziewczyną – na twarzy loczka pojawiło się zakłopotanie. – Jestem taka jak wszystkie – Nie, nie jesteś – zaprzeczył patrząc mi w oczy. 
– Nie ? - zdziwiłam się odpowiedzią chłopaka.
– Nie. – powiedział twardo. – Ty jesteś zupełnie inna. Tajemnicza i zadziorna, potrafisz być miła choć masz trudny charakter – To akurat prawda – uśmiechnęłam się. 
– Więc chyba powinnam czuć się zaszczycona że Harry Styles zabrał mnie na spacer. – uniosłam wzrok na loczka który uśmiechnął się pod nosem. – To ja mam ten zaszczyt, spotkać się wreszcie z normalną dziewczyną. – Zapewniam Cię że nie jestem normalna – zaśmiałam się spoglądając w rozgwieżdżone niebo. – Ale na pewno wyjątkowa – spojrzałam zawstydzona na zielonookiego który wyraźnie cieszył się z mojego zaczerwienienia. – Wiesz co ? – Co ? – Jesteś chyba jedynym normalnym członkiem tego waszego zespołu – Zapewniam Cię że nie jestem normalny – w policzkach chłopaka pojawiły się dołeczki. – Papuga – rzuciłam spoglądając na drogę. Hazz i ja spacerowaliśmy sobie między domami nie zważając na upływ czasu, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Chwilami milczeliśmy oraz wymienialiśmy się nieśmiałymi spojrzeniami. – Może już wracajmy, twoi rodzice pewnie się martwią –  wtrącił w pewnym momencie Harry. - Pewnie nawet nie zauważyli że mnie nie ma – wzruszyłam ramionami sięgając do kieszeni po telefon. – O cholera – wzdrygnęłam się. – Co się stało ? – Zostawiłam telefon w pokoju Louisa. Muszę po niego wrócić – pociągnęłam loczka za nadgarstek w stronę jego domu. Po kilku minutach staliśmy już pod drzwiami. Pośpiesznie weszłam do środka i skierowałam się do salonu skąd dochodziły czyjeś rozmowy. Kiedy tylko stanęłam w progu i zobaczyłam jak Niall i Liam bezczelnie gapią się w ekran mojego Iphona który spoczywał w rękach Louisa dostałam białej gorączki. 
– Wy wścibskie pokemony ! jakim prawem grzebiecie w moim telefonie ! – jednym susem znalazłam się przy kanapie na której siedziała cała trójka i wyrwałam telefon z rąk szatyna. – Masz chorych przyjaciół Styles ! – rzuciłam do Harrego którego minęłam w progu. Wybiegłam z tego domu wariatów patrząc w telefon. – Nie wierzę, przeglądali moje osobiste zdjęcia ! – warknęłam pod nosem wchodząc do domu. Moja noga już tam więcej nie postanie !
                                                                                                                                          

DZIĘKUJE !!! Bardzo, bardzo, bardzo ! Za ponad 800 wyświetleń, obserwatorów i komentarze. Gdybym mogła to bym was tak bardzo przytuliła :D
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba :)) 
Zostałam nominowana do Liebster Award przez Edith Turn mega dziękuje :*
Niestety nie mam dzisiaj głowy do tego żeby nominować blogi więc tylko odpowiem na pytania.
1.Który chłopak z One Direction jest Twoim faworytem?
2.Co sądzisz o paleniu papierosów?
3.Ulubiona marka odzieżowa?
4.Trampki czy szpilki?
5.Wymarzone miejsce na ślub?
6.Ulubiona potrawa?
7.Ulubione imię męskie?
8.Gdybyś stała się mężczyzną, co byś zrobiła najpierw?
9.Ulubiona piosenka One Direction?
10.Czy masz rzecz, którą już dawno powinnaś wyrzucić, a mimo wszystko nadal jest u Ciebie w pokoju?
11.Twoje hobby?

Odpowiedzi :
1. Zayn Malik <33333333333
2. Myślę, że ludzie palą bo nie umieją sobie poradzić z problemami i słabościami. Choć niektórym chłopakom dodaje to męskości.
3. Na serio muszę wybrać ? :c Chyba H&M, Zara, Cubus.
4. Trampki :D
5. Nie ważne gdzie ważne z kim ! Ale jeśli już to pod gołym niebem w pięknym ogrodzie lub plaży.
6. Mogę zrobić zdjęcie wnętrza lodówki ? haha nie no lasagne i tosty z serem.
7. Paweł, Alan
8. Pojechała na zakupy i kupiła męskie ciuchy haha.
9. Wszystkie na swój sposób są wyjątkowe, ale chyba Irresistible :)
10. Oo tak, głównie jakieś pierdoły jeszcze z dzieciństwa. 
11. Pisanie i fotografia :)
Jeszcze raz dziękuje za nominacje http://youre-me-kryptonite.blogspot.com/ <3

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 7

Perspektywa Zayna.

Nasze spojrzenia się spotkały. Serce przyspieszyło tempa a moje ciało chyba całe zadrżało. Topiłem się w jej niebieskich jak niebo tęczówkach. Wieczność upłynęła w ciągu kilku sekund. – Muszę już iść, zrobiło się późno – zmieszana szatynka odwróciła się i stanęła na nogi. – Odprowadzić Cię ? – spytałem gdy zabierała swoje rzeczy. 
– Nie trzeba, znajdę drogę – rzuciła na wyjściu i tyle ją widziałem. Opadłem na łóżko. 
– Ale gorąco – zacząłem wachlować się koszulką. Odbiło mi czy co ? Chyba muszę spotkać się z Perrie, potrzebuje odrobiny namiętności – zaśmiałem się w duchu. Swoją drogą ta dziewczyna chyba nie jest taka zła za jaką ją miałem. Sięgnąłem po telefon leżący na drugim końcu łóżka i wybrałem numer do Perrie. 
– Cześć słońce co tam u Ciebie ? 
– A nic ciekawego, cały dzień spędziłam na próbie. – westchnęła.
– My też byliśmy dziś na wywiadzie i jakiś zdjęciach, ale jutro za to mam wolne. Spotkamy się ? – Jutro do 14 siedzę w studiu ale możemy spotkać się wieczorem – Zgoda, to wpadnę po Ciebie o 7 – Będę czekać misiu – Do jutra. Kocham Cię – ja Ciebie też pa – rozłączyła się a ja uśmiechałem się sam do siebie. Spojrzałem przez okno. W domu naprzeciwko, tuż za oknem dziewczyna o płonących włosach weszła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Wyglądała na zmęczoną i jednocześnie czymś zmartwioną. Może pokłóciła się z rodzicami ? Mniejsza o to. Chyba skoczę pod prysznic i zejdę do chłopaków. Jak powiedziałem tak zrobiłem...

Perspektywa Lili.

Byłam totalnie zmęczona całym dzisiejszym dniem, dużo się wydarzyło i musiałam z kimś o tym pogadać. I doskonale wiedziałam z kim. Poszłam wziąć prysznic a następnie włączyłam laptopa i weszłam na skypa żeby pogadać z Andreą. Położyłam się wygodnie na łóżku i czekałam aż Andrea w końcu zrobi się dostępna. Wraz z sygnałem połączenia od Andrei spojrzałam na godzinę. Jest już po 22 ale ten czas leci. Odebrałam połączenie od przyjaciółki i zaczęłyśmy rozmawiać. Powiedziałam jej, że pojawiła się nadzieja na to że zdam. Andrea puściła mimo uszu fakt, że chodziło tu o nieznośnych sąsiadów i cieszyła się razem ze mną. Koło północy oczy same mi się zamykały. 
– Andi ja idę spać, do jutra w szkole – ziewnęłam i nie czekając na jej odpowiedzieć zamknęłam laptopa. Odłożyłam urządzenie na stolik, zgasiłam światło i ułożyłam głowę na miękkiej poduszce...
Godzina 7:34 – otworzyłam oczy. – Cholera znów nie nastawiłam budzika – warknęłam sama do siebie i zwlekłam się z łóżka. Wybrałam sobie ubrania i poszłam do łazienki.

Wzięłam prysznic, umyłam włosy i pozostawiłam je do wyschnięcia. Wróciłam do pokoju po plecak i telefon. Gdy zabrałam już wszystko poszłam do kuchni. Spakowałam do plecaka sałatkę, jabłko i wodę. Spojrzałam na kuchenny zegarek 7:53 – Świetnie, kolejne spóźnienie. Skierowałam się do drzwi wyjściowych. Wychodząc z domu zobaczyłam swoich sąsiadów którzy również gdzieś się wybierali.
– Cześć Lili – zawołał Liam i Niall. – Cześć – przywitałam się. Reszta chłopców skierowała na mnie wzrok – Ty jeszcze nie w szkole ? – zdziwił się Zayn. 
– Zaspałam – mruknęłam. 
– Podwieźć Cię ? Mamy nagłą wizytę w studio, mogę cię zabrać. – zaproponował Harry. 
– Dzięki lokersie – uśmiechnęłam się do chłopaka który pokazał swoje dołeczki. 
– Wsiadaj – otworzył przede mną drzwi pasażera. – Harry nie szalej tak – usłyszałam śmiech Louisa. Wsiadałam do samochodu i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Wystukałam na klawiaturze numer Andrei i napisałam ‘’ Spóźnię się, nie czekaj xx ‘’ i wysłałam. W tym samym momencie do samochodu wsiadł Harry. – Która to szkoła ? – spytał odpalając silnik. - School Hayfield – odpowiedziałam. – Jesteś w drugiej klasie ? – Mhm, a co książkę piszesz ? – spojrzałam na niego. 
– Nie – zaśmiał się i ruszył z podjazdu - Słyszałem że przychodzisz dzisiaj do nas – Lokowaty oderwał wzrok od jezdni i zerknął na mnie katem oka. 
– Uwierz, że wolałabym umówić się na randkę z bezdomnym niż do was przychodzić – sarknęłam. – Mówił Ci ktoś kiedyś że jesteś wredna ? – Jakieś milion razy – wzruszyłam ramionami. – I mimo to wciąż jesteś wredna ? 
– Jestem jaka jestem, raczej się już nie zmienię – spojrzałam przez okno. – Gdzieś w środku na pewno jesteś miła. Dziewczyna z tak ślicznym uśmiechem nie może być wredną małpą – powiedział chłopak. – Masz ładniejszy uśmiech – No nie wiem – zaśmiał się zielonooki. – Naprawdę – powiedziałam poważnie. – A jednak umiesz być miła – wyszczerzył się Harry – Podpuściłeś mnie ! – uderzyłam go w ramię. 
– Tylko troszeczkę – rzucił zadowolony z siebie. Przewróciłam oczami i zaczęłam grzebać w swoim telefonie. - Wyjeżdżasz gdzieś na wakacje ? – spytał nagle Harry. Odrywając wzrok od ekranu urządzenia spojrzałam na niego. – Lecimy z Andreą do Nowego Yorku, Los Angeles i może Miami. To tak na początek – powiedziałam z wyraźnym zadowoleniem. – A wy ? Macie wakacje ? – dodałam po chwili. – Za jakieś trzy tygodnie. Wcześniej musimy jeszcze trochę popracować – uśmiechnął się loczek. – Ale beznadzieja – Czy ja wiem ? W końcu robię to co kocham i nie jestem sam. Z chłopakami nigdy się nie nudzę – Nie wątpię – zaśmiałam się przypominając sobie sytuację z ich grą w piłkę nożną. Wtedy byłam na nich strasznie zła, ale już mi chyba przeszło. – Może jak nas bliżej poznasz, sama się przekonasz – Loczek poruszał brwiami i uśmiechnął się zalotnie. – Okej, jak tylko zapragnę zobaczyć cyrk, przyjdę do was – uśmiechnęłam się dumnie. – Ale jędza ! – rzucił roześmiany Hazz. – O właśnie dojeżdżamy – dodał po chwili gdy już się uspokoił. Zatrzymał się przy krawężniku i spojrzał na mnie. – To do potem – zawołał gdy wysiadałam. Schyliłam się do szyby by móc na niego spojrzeć. – Dzięki za podwiezienie, jak będę szukała szofera będę o Tobie pamiętać – zaśmiałam się i puściłam do niego oczko. Zrobiłam krok w tył i skierowałam w stronę drzwi głównych szkoły.

Perspektywa Harrego.

Nie mogłem oderwać wzroku od tego okrągłego tyłeczka i długich zgrabnych nóg. Poruszała się na luzie, ale z gracją. Taka słodka buntowniczka, uśmiechnąłem się sam do siebie. Wracając do rzeczywistości wjechałem na główną ulicę i obrałem kurs do studia. Reszta już pewnie dotarła a ja nie chcę się spóźnić i wysłuchiwać potem o odpowiedzialności itp. 
Przed oczami wciąż miałem uśmiechniętą twarz szatynki jakby tego było mało w samochodzie unosił się jeszcze zapach jej perfum może dlatego tak głęboko oddychałem ? Ona jest taka inna, a zgrywanie niedostępnej i złej jeszcze bardziej mnie do niej przyciąga. Szkoda że nie pozwala nikomu się do siebie zbliżyć, naprawdę chciałbym ją poznać wciąż o niej myślę. Intryguje mnie, mało o niej wiem ale to chyba jeszcze bardziej mnie nakręca. Co zrobić żeby się przede mną otworzyła ?...

                                                                                                                                                    

Wiem, że krótki wybaczcie ale nie mam dziś czasu :c
Jeśli czytasz to skomentuj :)
Piszcie co wam się podoba a co nie, kolejny rozdział może w środę trzymajcie się :*

środa, 22 maja 2013

Rozdział 6

Perspektywa Lili                                                       Muzyka

Następnego dnia, godziny poranne.


Jednym ruchem ręki zrzuciłam wyjący budzik ze stolika który narobił jeszcze więcej hałasu. Podparłam się na rękach i spojrzałam w poduszki. Wzdychnęłam ciężko i zwlekłam się z łóżka. Odgarnęłam pokręcone kosmyki i przeciągnęłam się. Wczorajszy wieczór był beznadziejny. Pierwszy raz od kilku tygodni płakałam. Wszystko zaczęło mnie przerastać. Nie chciałam wylądować w internacie, a tej cholernej biologii nigdy nie zaliczę ! Odpędzając wczorajsze zdarzenia podeszłam do szafyi wybrałam sobie ciuchy, następnie poszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, umyłam włosy na które nałożyłam odżywkęm ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. 

Zrobiłam sobie waniliową latte i dwie kanapki z sałatą, szynką, pomidorem i ogórkiem. Po zjedzeniu i wypiciu kawy wróciłam do swojego pokoju. Odszukałam telefon i wysłałam smsa do Andrei, że może już wychodzić z domu. Założyłam plecak i zabrałam longboarda leżącego pod ścianą. 

Wyszłam z domu i rozejrzałam się czy Andi przypadkiem już nie jedzie. Po trzech minutach wreszcie ją zobaczyłam. Była bardzo ładnie ubrana.
 Wskoczyłam na swojego longa i wjechałam na ulicę witając się z przyjaciółką. Po ponad 15 minutach dojechałyśmy do szkoły. W sam razy na rozpoczęcie lekcji. Zostawiłyśmy longi u zaprzyjaźnionego kustosza i poszłyśmy na pierwszą lekcję którą była matematyka. Lubiłam matmę, to może się wydawać dziwne ale nie miałam z nią większych problemów. Niestety moja brązowooka towarzyszka broni no coż… nie trawiła słowa matematyka od 4 klasy podstawówki. Na dzisiejszej lekcji mieliśmy równania trygonometryczne. Pod koniec zajęć pani zadała nam kilka przykładów do rozwiązania. 
– Koniec czasu, ile wynosi L tego kąta ? – spytała nauczycielka. 
– 51 – odpowiedziała kujonka Jenny.
– Kurwa znowu źle – warknęła Andrea a ja tylko się zaśmiałam. 
– Wolność ! – krzyknęła Andrea wraz z dźwiękiem dzwonka. Nauczycielka spojrzała na nas spode łba – Chodź za nim tej babie przyjdzie jeszcze zadać nam coś do domu – blondynka pociągnęła mnie za sobą w stronę drzwi. Wyszłyśmy na holl i zaczęłyśmy lamentować nad moim losem, albowiem właśnie teraz mamy biologię. Jak zwykle przerwa minęła w mgnieniu oka. – Wyluzuj się i pamiętaj stres piękności szkodzi. – Andrea uśmiechnęła się do mnie szeroko – Chyba raczej złość – Oj nie ważne – zaśmiała się i nagle spoważniała – Idzie – powiedziała cicho i stanęła obok mnie. Zmierzyłyśmy nauczycielkę pełnym pożałowania wzrokiem. Ta baba nie miała pojęcia o modzie, nie mówimy tu o najnowszych trendach tylko o tym że do długiej czarnej spódnicy nie można ubrać pomarańczowego swetra i niebieskiego szalika w paski. – Niech jeszcze założy skarpetki i sandały – powiedziała mi na ucho Andi przez co obie zaczęłyśmy chichotać. Usiadłyśmy w swojej ławce i przysłuchiwałyśmy się jak nauczycielka po kolei rozmawia z uczniami na temat ocen. Z każdą minutą co raz bardziej się niecierpliwiłam, chciałam to już mieć za sobą. – Liliana Nelson – usłyszałam ten dziwnie zachrypnięty głos profesorki. Poczułam się jak pies z podkulonym ogonem. – Mhm – odchrząknęłam. – Nie zaliczona genetyka – spojrzała w dziennik a następnie wbiła we mnie wzrok zsuwając okulary z nosa. – Wiesz że nie przepuszczam nikogo bez zaliczonej genetyki. – Ta wiem – przewróciłam oczami – Termin zaliczenia jest w piątek o 13. Życzę miłej nauki – uśmiechnęła się wrednie i znów odleciała w dziennik. 
– Nie dam rady nauczyć się tego do piątku – podparłam rękoma głowę. – Musisz spróbować, jeśli nie zdasz nie polecimy na wakacje – rzekła Adrea przygnębionym tonem – Wiem ale cuda się nie zdarzają nie doznam nagle jakiegoś olśnienia, no chyba że ono jakimś cudem na mnie spłynie – westchnęłam i położyłam się na ławce zamykając oczy. Muszę coś wymyślić, przecież muszę zdać. A skoro nie dam rady się nauczyć to może da się ubłagać jakoś tę starą klempe. Trzeba będzie pogadać ze starszymi klasami – moje rozmyślanie przerwał dzwonek na przerwę. Jej ale szybko zleciało : o Trzy kolejne lekcje prawie w niczym nie różniły się od lekcji biologii, termin wystawiania ocen mijał w piątek a w poniedziałek świadectwa były rozsyłane do domów. Niestety moich męczarni nie nadszedł kres, ponieważ ostatnią lekcją były artystyczne. Lubiłam te zajęcia nawet bardzo, do czasu kiedy pani Linton nie poślizgnęła się na rozsypanych przez nas ołówkach i nie złamała nogi. Poszła na zwolnienie a nowa nauczycielka okazała się być nie dorobioną artystką z bożej łaski. Jak dla mnie mogła ona malować chodnik kredą a nie uczyć nas rysunku. Ta kobieta zawsze wszystkiego się czepiała a z uwagi na mój trudny charakter nigdy nie bałam się jej odpyskować gdy krytykowała moje prace. Tak więc pani Hudson i ja jesteśmy na wojennej ścieżce. Gdy zaczęła smęcić nad ocenami myślałam że umrę, Andrea ma 3 numer w dzienniku a do tego trójkę na semestr szkoda tylko że cwaniara zawsze oddawała prace które kupowała od dzieciaków z niższych klas. Blondynka po wysłuchaniu swojej oceny najnormalniej w świecie zasnęła. Ja miałam numer 19 więc minęło 26 minut lekcji za nim nauczycielka doszła do mojego nazwiska. – No Nelson, masz dla mnie jakieś prace czy nie ? – zadowolona mina krótko ściętej brunetki wywołała u mnie palpitacje serca. Jak boga kocham wstanę i wbiję jej ołówek w to oko albo od razu pozbawię jej wzroku. – Nie, nie mam – wycedziłam przez zęby. – Termin do piątku – powiedziała poważnym tonem. – Jeszcze się zdziwisz – mruknęłam pod nosem wyciągając telefon. Weszłam na TT i dodałam posta ‘’ Chyba nie zdam, ratunku ! ‘’ Przeglądałam jeszcze posty swoich znajomych a następnie weszłam na instagrama, dawno na nim nie siedziałam przy okazji zrobiłam mały porządek i pousuwałam kilka zdjęć. Nagle do mych uszu dobiegł ten przyjemny dźwięk. Dźwięk dzwonka ! – Andrea wstawaj – poczochrałam blondynce włosy po czym wstałam zasuwając krzesło. Zaszłyśmy do kustosza po nasze longboardy i wyszłyśmy przed budynek. – Ei Lili – przyjaciółka zatrzymała mnie przy ulicy – Muszę zajechać do cioci po jakąś paczkę dla mamy, sory – Nie ma sprawy jedź. Wieczorem pogadamy na skype ok. ? – uśmiechnęłam się do niej – Okej, zadzwonię – przytuliłyśmy się na pożegnanie i każda z nas odjechała w swoją stronę. Przemierzając londyńskie ulice żyłam już wakacjami, nie dopuszczałam do siebie myśli że mogłabym nie zdać. Miałam z Andreą polecieć do La, Ny i to musiało wypalić. Plaża, kluby, nowe znajomości, zakupy i nocne życie – już to sobie wyobrażam – westchnęłam rozmarzając się. Po kilku minutach dojeżdżałam już pod dom, niespodziewanie ktoś zatrąbił klaksonem a ja odwracając się wjechałam na krawężnik lądując na ziemi. Za sobą usłyszałam trzask drzwi.
– O matko nic Ci nie jest – usłyszałam znajomy głos, w tej samej chwili poczułam jak ktoś próbuje pomóc mi wstać podciągając za ramię. Gdy tylko stanęłam na nogi i zobaczyłam przed sobą twarz której nie lubiłam oglądać poczerwieniałam – Na kogo tak trąbisz debilu ! Człowieka nie widziałeś ! – wybuchłam sięgając po swój plecak który leżał na ziemi. – To było niechcący, przycisnąłem klakson jak wysiadałem z auta –tłumaczył brunet schylając się do ziemi. Zorientowałam się że mój szkicownik wypadł mi z plecaka. 
– Oddawaj to – rzuciłam w stronę chłopaka – Rysujesz ? – spytał zaciekawiony – Oddawaj no – próbowałam wyrwać mu zeszyt przeznaczony do rysunku lecz niestety brunet wyprostował rękę mocno do góry co uniemożliwiło mi przechwycenia go stając nawet na palcach – Tylko zerknę – odwrócił się do mnie plecami nim zdążyłam zaprotestować. – Całkiem nieźle, gdybyś popracowała nad małymi szczegółami byłoby jeszcze lepiej – uśmiechnął się w moją stronę – Dzięki za radę panie Pablo Picasso. – wyrwałam mu z rąk moją własność. 
- Gdyby te prace były dobre nie miałabym problemu z zaliczeniem– schowałam szkicownik do plecaka który zarzuciłam na ramię. – Masz problemy z zaliczeniem ? – zdziwił się mulat. 
– Taa. I jeśli nie oddam prac do piątku i nie zaliczę biologii mogę się pożegnać z wakacjami w Californii – wzdychnęłam. – Jeśli chcesz mogę udzielić Ci kilku lekcji – zaoferował – Ty ? – zmierzyłam go wzrokiem powstrzymując śmiech – Sama nazwałaś mnie Pablo Picasso – uśmiechnął się. – A tak na serio to ja też kiedyś rysowałem, teraz już nie bo mam masę innych spraw ale naprawdę mogę Ci pomóc.
– Pytanie tylko dlaczego ? Pewnie chcesz oczyścić sumienie przez to co mówiłeś na imprezie mam rację ? – splotłam ręce pod biustem – Nie, po prostu lubię pomagać ludziom. To jak mam Ci pomóc czy nie ? – Dobra niech będzie. To kiedy zaczynamy ? – westchnęłam biorąc do rąk longboarda. 
– Najlepiej od razu – brunet kiwnął głową żeby ruszyła za nim. Tak też zrobiłam. Weszliśmy na posesję i gęsiego zmierzaliśmy w stronę drzwi frontowych. Zayn wyjął klucze i przekręcił zamek wpuszczając mnie do środka. Dżentelmen ? – zadrwiłam w myślach. Poczekałam aż chłopak zamknie drzwi i znów ruszy przodem. Byłam przekonana że pójdziemy do jego pokoju lecz ten zaprowadził mnie do klatki z małpami czyli reszty tego mało znanego mi zespołu. 
– Cześć Lili ! – zawołał blondyn obżerający się chipsami. – Co Ty tu robisz ? Wyrzucili Cię z domu ? – szatyn imieniem Louis uśmiechnął się mierząc nas wzrokiem – Nie, ale miałam ochotę pooglądać sobie małpy więc przyszłam do was – odwzajemniłam uśmiech i poczułam ból w lewym ramieniu. Spojrzałam na mulata który marszczył brwi. – Loui podobno byłeś dobry z biologii – wyrwał brunet. – Chyba z anatomii – zadrwił krótko ścięty chłopak który był bardzo pochłonięty grą na xboksie – Miałem same 5 i 4 i wcale nie z anatomii – zmroził przyjaciela wzrokiem i znów spojrzał na nas – A czemu pytasz ? 
– Lil ma w tym tygodniu zaliczenie z artystycznych i biologii, zaoferowałem jej że pomogę z rysunku ale biologia to nie moja bajka – wytłumaczył mulat. – Zayn ! – oburzyłam się – Nie potrzebuje pomocy – dodałam stanowczo. – Widzisz nie ma problemu – szatyn wzruszył ramionami – Louis bądź dobrym sąsiadem – ciągnął dalej Malik. – Dobra ale jutro dzisiaj jestem zmęczony – Pasuje ? – brunet spojrzał na mnie pytająco – Mhm – mruknęłam niezadowolona. Dlaczego on mi to zrobił, miał mi tylko pomóc z rysunku ! – Chodź pójdziemy do mnie – rzucił chłopak zawracając do korytarza. – Dlaczego mi to zrobiłeś ! – spojrzałam na mulata dorównując mu kroku. – Bo Louis używa bardzo drastycznych metod nauczania a Tobie przyda się trochę lekcji dobrego wychowania – zaśmiał się – I to mówi Bad boy Zayn Malik ? – uniosłam jedną brew chichocząc – Nie jestem Bad Boyem panno Bad Girl – otworzył drzwi do swojego pokoju – A ja nie jestem Bad Girl, uwierzysz ? – rzuciłam mu spojrzenie pełne pogardy a on uśmiechnął się pod nosem. Położyłam longboarda na ziemi a plecak rzuciłam na łóżko na którym oboje usiedliśmy. – To co masz narysować na to zaliczenie ? – aksamitny głos brązowookiego przerwał chwilę niezręcznej ciszy jaka zapanowała po moich wcześniejszych słowach. – Jakieś zwierzę, ludzkie oko i jeden portret – odpowiedziałam wyciągając szkicownik. – Masz tu może jakieś swoje prace ? – Gdzieś pewnie są, może uda mi się na jutro poszukać – Jutro ? – zdziwiłam się – No chyba nie myślałaś że ogarniemy to w jedno popołudnie – zaśmiał się sięgając po ołówek. – Dobra ale wciąż nie rozumiem dlaczego mi pomagasz ? – wbiłam w niego wzrok. – Już Ci mówiłem lubię pomagać ludziom, koniec gadania więcej rysowania – powiedział stanowczo opierając się plecami o ramę łóżka. Uczyniłam to samo i zaczęłam przysłuchiwać się radom jakich udzielał mi mulat. Niektóre miały nawet sens i było mi trochę głupio że źle oceniłam jego możliwości. Dobrze że miałam już zaczęty rysunek jelenia i wystarczyła tylko godzinka na dokończenie pracy. No ale nie obeszło się bez poprawek mojego sąsiada artysty. Muszę przyznać że czas spędzony z Zaynem minął mi bardzo szybko i dość przyjemnie. 
– Ei ale wiesz że ten jego nos wygląda jak żelkowy misio ? – brunet wybuchł śmiechem a ja zrobiłam się czerwona ze złości. 
– Wcale tak nie wygląda ! – uderzyłam go łokciem w żebra lecz ten nie przestawał się śmiać. – Jesteś okropny – odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam pakować swoje graty do plecaka. – No ei nie obrażaj się w domu poprawisz i będzie ok. – rzekł już bardziej opanowany – Mhm. Dzięki za pomoc tak wgl – powiedziałam nieco nieśmiało. Nie często zdarzało mi się komuś dziękować dlatego też dziwnie się czułam gdy przeszło mi to przez gardło. – Nie ma za co – uśmiechnął się podwijając rękawy swojej koszuli. Od razu przykułam wzrok do jego tatuaży, były takie oldschoolowe. 
– Podobają Ci się ? – dobiegł mnie jego głos, musiał zauważyć moje zainteresowanie tatuażami. -  Są bardzo oryginalne – odpowiedziałam przenosząc wzrok z jego ręki na jasnobrązowe tęczówki. – Mam ich około 18 – uśmiechnął się. – Woow. Wiem że to głupie pytanie ale czy to boli ? – zagryzłam dolną wargę. Mój głupi odruch gdy tracę pewność siebie ! – Tylko trochę, po chwili już się przyzwyczajasz. Chcesz sobie zrobić ? – uniósł jedną brew wbijając we mnie te swoje zaczarowane oczy. 
– Chciałabym ale bez zgody rodziców mi nie zrobią – skrzywiłam się wzdychając. Spojrzałam na mulata który wyraźnie się do mnie uśmiechał – Co znowu ? – Nic… Bad girl – zaakcentował ostatnie słowo krzyżując ręce na klacie. 
– Ale Ty jesteś czepialski ! – oburzyłam się sięgając do plecaka po papierosy. Wyciągnęłam jednego z paczki a następnie zaczęłam przeszukiwać kieszenie żeby odnaleźć zapalniczkę. – Pozwoliłem Ci palić w pokoju ? – rzucił mulat przykuwając tym moją uwagę. – A czy ja pozwoliłam Ci załatwiać mi korki z biologii ? – wytknęłam mu język. – Cwaniara. Zarzuć mi jednego – wyciągnął rękę w moją stronę. Niechętnie podałam chłopakowi paczkę z czterema ostatnimi papierosami. – Ogień – zakomunikował wyciągając drugą rękę. Przewróciłam oczami i rzuciłam przedmiot w ręce mulata który jednym ruchem podpalił swojego papierosa. – Opowiesz coś o sobie – spytał brunet nawiązując ze mną kontakt wzrokowy – A co konkretnie chciałbyś wiedzieć ? – zaciągnęłam się. – Twoje imię – Lili. To chyba nie Brytyjskie imię – Brawo za spostrzegawczość – uśmiechnęłam się – Moja mama jest Brytyjką a ojciec pochodzi z Los Angeles gdzie się urodziłam. Lili to zdrobnienie od Liliana – po łacinie Lili oznacza królowa piękności. Moja mama zaplanowała mi życie od urodzenia, dała mi to imię ponieważ nosicielki tego imienia są zdeterminowane i dążą do celu. A mama chciała żebym została modelką, od małego dbała o moje odżywianie, figurę, podstawę i tak dalej ale to nie dla mnie. Gdy miałam 15 lat zbuntowałam się i ostro pokłóciłam z matką. Powiedziałam jej że nie będę modelką choćby miała mnie ciągnąć na sesje siłą. Od tamtej pory nasz kontakt ograniczył się do minimum. – ponownie zaciągnęłam się dymem nikotynowym. – To słabo. Rodzice powinni akceptować decyzje swoich dzieci. A wiesz że moje imię po arabsku też oznacza piękny ? – Zayn był rozbawiony małym zbiegiem okoliczności, a ja byłam raczej zdziwiona. – Twój tata jest Pakistańczykiem mam rację ? – Mhm – przytaknął przykładając filtr do ust. 
– Ale wiesz, że twoje imię to pomyłka – uśmiechnęłam się zadziornie – Jak to ? – mulat na czworakach usiadł obok mnie a następnie sięgnął po popielniczkę leżącą na stoliku nocnym i zgasił papierosa. – No bo z tym pięknym to nie trafione – zgasiłam papierosa kątem oka spoglądając na twarz bruneta. – Moja dziewczyna jest innego zdania – wyszczerzył się dumnie. – Jest niewidoma ? – udałam zdziwienie. – Ty mała wredna iskierko ! – Zayn wyciągnął spod pleców poduszkę i zaczął mnie nią okładać. – Przestań psycholu ! – krzyczałam przez śmiech osłaniając się rękami. 
– Odwołaj to słyszysz ! – Ale co, to że masz ślepą dziewczynę czy to że nie jesteś piękny ? – I to i to – powiedział stanowczo przerywając bombardowanie poduszką. – Dobra odwołuje – uśmiechnęłam się pokazując przy tym dołeczki. – Widzisz wyszło na moje – chłopak podał mi dłoń abym podniosła się do pionu. – Dlaczego nazwałeś mnie iskierką ? – spojrzałam na niego zaciekawiona. – Twoje włosy. Wyglądają jakby płonęły. – odpowiedział odgarniając jeden kosmyk moich kręconych włosów za ucho. W tym samym momencie miałam chwilę aby dokładnie przyjrzeć się każdemu detalowi jego twarzy. Brwi, nos, oczy, usta, zarost wszystko dobrze ze sobą współgrało dając efekt przystojnego Bad boya. Do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach jego perfum, zaciągnęłam się nimi spoglądając w tęczówki bruneta. Nasze spojrzenia się spotkały. Poczułam się jakby ktoś podłączył mnie do kontaktu, przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. – Muszę już iść, zrobiło się późno – wyrwałam zeskakując szybko z łóżka. – Odprowadzić Cię ? – usłyszałam zmieszany głos mulata. – Nie trzeba, znajdę drogę – zarzuciłam na ramię plecak i wzięłam longboarda. Następnie pośpiesznie opuściłam pomieszczenie zamykając za sobą drzwi...

                                                                                                                                                

Hej hoo !
Ten rozdział dedykuję dla mojej przyjaciółki J. która bardzo polubiła moje opowiadanie :***
To dla Ciebie na poprawę humorku :)) Dziękuje za wszystkie komentarze to strasznie kochane bardzo dziękuje ! Kolejny rozdział myślę, że  w piątek lub w weekend  buziaki :D

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 5



Perspektywa Zayna


Obudziłem się rano koło 10:20. Od razu poczułem w głowie wczorajszą imprezę, z wielkim pragnieniem zszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki butelkę wody i zgasiłem pragnienie wypijając połowę zawartości. Poszedłem do salonu i wyszedłem na taras. Sięgnąłem po papierosy leżące na zewnętrznym parapecie. Odpaliłem jednego i zaciągnąłem się. 
Nagle usłyszałem jak jakiś typ się wydziera. Zorientowałem się, że z domu obok to musiało oznaczać tylko jedno. Lili będzie miała przypał. W sumie trochę głupio, że wczoraj nie zostaliśmy żeby pomóc jej posprzątać, ja to wolałem nie pokazywać się jej na oczy. Miałem nawet wyrzuty sumienia, że słyszała te wszystkie słowa które mówiłem Harremu. Gdy wyszła ze spiżarni poczułem się tak głupio, zachowałem się jak szczeniak. Może to tylko moje sumienie, ale czułem się z tym podle. Kiedy kończyłem palić usłyszałem jak Liam i Niall schodzą po schodach głośno rozmawiając. Po kilku minutach wszyscy siedzieliśmy w kuchni przy stole ogarniając coś do jedzenia. Nie obeszło się również bez rozmów na temat wczorajszego melanżu. Ja i Harry wysyłaliśmy sobie porozumiewawcze pełne wyrzutów spojrzenia. W końcu nasz Daddy kazał powiedzieć o co chodzi no i tak się zaczęło. Powiedzieliśmy im o tym co wczoraj zaszło, ja opowiedziałem chłopakom o tym jak rozmawiałem z Lilą przez okno, o tym co o nas mówiła ale w tym momencie zdałem sobie sprawę że nie tylko ona zachowała się chamsko i wrednie ale ja także. Chłopacy byli zdziwieni że Lili mogła coś takiego powiedzieć no ale koniec końców chyba puścili to w nie pamięć. 
Po śniadaniu zadzwoniłem do Perrie, rozmowa z nią poprawiła mi humor. Umówiliśmy się na po południe  i teraz żyłem tylko tą myślą. No właściwie do czasu. Do czasu gdy wszedłem do swojego pokoju i zobaczyłem ją po drugiej stronie okna. Gdy trzymała prawie spalonego papierosa w dłoni i odgarniała swoje dwu kolorowe włosy. Strasznie mi się podobały, wyglądały jak ogień. Nie wiem dlaczego zrobiło mi się jej trochę żal, na pewno pamięta moje wczorajsze słowa. Postanowiłem sprawdzić czy jest na mnie zła. Podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież przykuwając tym wzrok dziewczyny.

Perspektywa Lili

Usłyszałam że lokator pokoju na przeciwko otwiera okno, odruchowo spojrzałam w jego stronę. Czułam do niego odrazę, złość i chyba nawet nienawiść. 
– Co się tak gapisz ? – warknęłam wyrzucając filtr papierosa do jego ogródka. 
– Ei a do swojego nie łaska ? – rzucił zirytowany – Jestem jeszcze za młoda żeby dobrze celować – syknęłam z naciskiem na '' za młoda '' i uśmiechnęłam się sztucznie zeskakując z parapetu do pokoju. Zamknęłam okno i poszłam położyć się do łóżka. Ledwo przymknęłam oczy a do uszu dobiegł mnie dźwięk mojego Iphona. Znalazłam telefon pod łóżkiem ( nie mam pojęcia jak się tam znalazł ) i szybko odebrałam. 
– Cześć, jak tam u Ciebie ? – usłyszałam głos osoby której teraz tak bardzo chciałam się wygadać. – Zjebanie ! – niemalże krzyknęłam – Rodzice wrócili wcześniej, dostałam szlaban, Zayn jest pieprzonym dupkiem a do tego ojciec grozi mi Internatem – strzelałam słowami jak z karabinu maszynowego. Przez kilka sekund blondynka się nie odezwała.
– Czekaj, jaki Internat ? – spytała zdezorientowana. Wytłumaczyłam jej o co chodzi a ona mało nie zeszła na zawał – Przecież ty masz zagrożenie z artystycznych i biologii ! – No wiem – westchnęłam załamana. – Spokojnie. Mamy jeszcze tydzień na pewno wszystko poprawisz. Bo poprawisz prawda ? – Nie wiem, spróbuję ale z tej genetyki ja nic nie rozumiem – Coś wymyślimy, może wpadnę dziś do Ciebie ? 
– Nie lepiej nie, spróbuję podlizać się rodzicom czy coś . – Okej to do jutra w szkole bejbe paa – Narka. - Zaczęłam obracać telefon w dłoniach zastanawiając się nad tym jak poprawić oceny. Muszę oddać trzy prace z artystycznych i zaliczyć semestralny sprawdzian z genetyki. Nie wiem jak mi się to uda. Od tego wszystkiego odechciało mi się drzemki. Zeskoczyłam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w świeże ciuchy i zeszłam na dół. Mama oglądała właśnie powtórkę Plotkary. Przewróciłam tylko oczami i poszłam do ogrodu, nie mam pojęcia gdzie zniknął ojciec ale tym lepiej dla mnie. Usiadłam sobie wygodnie na leżaku i rozkoszowałam się słonecznym popołudniem. Promienie słońca smagały moją twarz a ciepły wiatr otulał moje ciało. Całkowicie się relaksując rozkoszowałam się ciszą i spokojem. Niestety tę błogą chwilę musiały zepsuć głośne krzyki i śmiechy zdziczałych sąsiadów, którzy postanowili zagrać w piłkę nożną. Z grymasem na twarzy przewróciłam się na bok i próbowałam się zrelaksować. Ni cholery się nie dało i że to niby ja jestem młodsza ? Czy oni wgl mają pojęcie co to jest szacunek dla sąsiadów ? – Zayn uważaj ! – usłyszałam krzyk Harrego a zaraz potem zobaczyłam jak piłka przelatuje do mojego ogrodu i niszczycielsko ląduje w krzakach róży. 
– O cholera przepraszam – jęknął brunet wysuwając głowę zza płotu. Spojrzałam na niego unosząc jedną brew. – Moja mama dostanie szału – rzuciłam w jego stronę. – Oj tam, odrosną. Oddasz piłkę ? – Nie ? –skrzywiłam się i wróciłam do swojego poprzedniego zajęcia. – Ei sąsiadeczko podrzuć no piłkę – tym razem usłyszałam głos Louisa. – Jazda mi z tond, próbuję się zrelaksować – warknęłam. 
– Będziemy cicho słowo – ciągnął dalej a ja wiedziałam że nie zniosę dłużej ich jęczenia. Niechętnie podniosłam się z leżaka i podeszłam do krzaku róży w którym ugrzęzła piłka. Wyciągnęłam ją ostrożnie uważając żeby się nie ukłuć. Gdy piłka znalazła się już w moim posiadaniu zamachnęłam się i kopnęłam ją wysoko tak aby przeleciała na drugą stronę ogrodzenia. – Woow niezły strzał – zachwycił się Lou – A no i dziękuje – puścił mi oczko a Zayn przewrócił oczami i zniknął z mojego pola widzenia. Wróciłam na swoje miejsce i znów rozkoszowałam się słonecznym dniem. Myśl o tym że mogę nie zdać do następnej klasy była teraz moim największym zmartwieniem, miałam szczerą nadzieję że ojciec tylko straszył mnie tym internatem a tak naprawdę nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Ale po nim mogłam się spodziewać najgorszego. – Nie kop za mocno ! Liam ! – znów ktoś zaczął się wydzierać. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak piłka odbija się od ziemi i turla się po moim trawniku. – Em Lili – spojrzałam w stronę posiadłości sąsiadów za którego płotu znów wyglądał Louis. – Jesteś bezczelny wiesz ? – prychnęłam i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam dziwny odgłos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak jeden z moich sąsiadów próbuję wślizgnąć się do mojego ogrodu. Podejrzewałam że są jakimiś zwierzętami ale żeby małpami ? Szybko podeszłam do miejsca gdzie leżała piłka i wzięłam ją do rąk. – Wiesz że to jest włamanie – rzuciłam do chłopaka który wylądował po nie swojej stronie ogrodzenia. – Po prostu oddaj piłkę – rzucił w moją stronę blondyn. Reszta sąsiadów wyglądała z za ogrodzenia śmiejąc się i wymieniając dziwnymi spojrzeniami. – Wynocha bo zadzwonię na policję – zaczęłam się wycofywać. – To ja Cię pozwę za kradzież piłki – zaśmiał się i zaczął biec w moją stronę. Odruchowo rzuciłam się do ucieczki. Wtf ? uciekałam przed sąsiadem który gonił mnie po własnym podwórku. 
– Oddaj ! – krzyczał – Idź się utop w budyniu ! – zaczęliśmy zbliżać się do basenu więc lekko zwolniłam żeby się nie poślizgnąć. – Mam Cię – w tym momencie chłopak złapał mnie za ramię a ja chcąc się mu wyrwać przeważyłam ciężar i ostatecznie oboje wpadliśmy do basenu. Nie dało się nie usłyszeć rozbawionych przyjaciół blondyna którzy cały czas byli świadkami tej gonitwy. – Zabiję Cię Ty blondynko – krzyknęłam odgarniając z twarzy mokre kosmyki włosów. – Trzeba było oddać po dobroci – zaczął się śmiać. Muszę przyznać że mnie również rozbawiła ta cała sytuacja. Nawet się uśmiechnęłam co spowodowało wyraźne zadowolenie Nialla. Chłopak wyrzucił piłkę na trawę i wyskoczył z basenu. Podpłynęłam do barierki i wspięłam po szczebelkach. Woda lała się z nas jak wodospad Niagara. – Przynajmniej prysznic mam z głowy – rzucił wciąż rozbawiony blondyn. – Uważaj żeby Ci farba nie spłynęła – uśmiechnęłam się zadziornie – Dlaczego sądzisz że się farbuję ? – spytał łapiąc swoją piłkę. Złapałam za swoje mokre włosy – Proszę Cię, znam się na rzeczy – W odpowiedzi blondyn posłał mi lekki uśmiech. – Brawo Nialler ! – zawołał Liam gdy blondyn oddalił się w stronę ogrodzenia zwycięsko ukazując piłkę. Ja skierowałam się do domu wyciskając po drodze wodę z ubrania. – Zaczekajcie chwilę – usłyszałam głos Nialla. - Hej – zawołał. Odwróciłam się w jego stronę i przystanęłam. – Przepraszam za ten no.. orzeźwiający prysznic – przeczesał dłonią swoje mokre kosmyczki włosów. – Następnym razem bez wahania Cie utopię – odpowiedziałam i powolnym krokiem wróciłam do domu. Mam już dość wrażeń jak na jeden dzień. Przebrałam się w dresy i poszłam zrobić sobie kolację, w międzyczasie zadzwoniła do mnie mama i powiedziała że jest u koleżanki. Ojciec był jeszcze w pracy więc miałam święty spokój. Po zjedzeniu kolacji, słońce zaczęło zachodzić. Wyszłam na taras i usiadłam w dużym wiklinowym fotelu obracając go tak żebym mogła podziwiać zachód słońca. W pewnym momencie doszły mnie śmiechy sąsiadów. Ciekawe co tym razem – westchnęłam. Po kilku minutach zobaczyłam że zza ogrodzenia unosi się dym. A więc grill. 
– Cześć Lili – usłyszałam wesoły głos. Przeniosłam swój wzrok na sąsiada imieniem Louis. – Hej Louis – odpowiedziałam obojętnie – Robimy Grilla chcesz wpaść ? Przyszły nasze dziewczyny więc nie będziesz sama – Uniosłam jedną brew ku górze. – Dzięki ale nie – wróciłam do oglądania zachodzącego słońca. – Nie chce się zgodzić ? – usłyszałam głos kolejnego sąsiada. Tego głosu nie da się zapomnieć. Sąsiad którego nie cierpię najbardziej – Zayn. – Jesteś pewna – Louis nie dawał za wygraną. – Tak Lusi zmiataj już – przewróciłam oczami. – Jak chcesz.. Liliano – spojrzałam na szatyna morderczym wzrokiem który pożegnał się uśmiechem. Nie rozumiem po co mnie zapraszają. Przecież nawet nie jestem ich fanką…

Perspektywa Zayna

Po tej akcji z piłką mieliśmy już nie wychodzić do ogrodu żeby nie wkurzyć Lilki, jednak kiedy przyszły dziewczyny postanowiliśmy zrobić grilla. Cieszyłem się, że wreszcie spędzimy trochę czasu razem, ja i Perrie ostatnio byliśmy nieźle zabiegani. A teraz wszyscy razem mieliśmy spędzić ten cudowny wieczór. 
– Ei a może zaprosimy sąsiadkę, wiecie przeprosiny za tą akcję z piłką ? – wyrwał Li gdy ja i Lou przygotowywaliśmy żarcie. – Świetny pomysł bracie, pójdę się jej zapytać – zadowolony Lou wyniósł się z kuchni w ciągu minuty. – Zakład że chciał się wymigać od przygotowywania jedzenia ? – rzuciłem do Liama śmiejąc się. 
– Wolę nie, coś czuję że masz rację.
Wróciliśmy do przygotowywania kiełbas. Po Louisie nie było śladu, zacząłem nawet podejrzewać, że może wkurzona ognistowłosa zrobiła coś biedakowi. Przeprosiłem Dadiego i poszedłem do ogrodu, zobaczyłem jak Lou wisi na płocie więc podszedłem do niego – Nie chcę się zgodzić ? – Lou pokręcił głową. 
– Jak chcesz Liliano – szatyn zeskoczył na ziemię i uśmiechnął się do mnie. – Pójdę wypuścić Niallera z łazienki, biedak pewnie umiera z głodu – rzucił Lou po czym obaj się zaśmialiśmy. Zamknięcie Nialla w łazience żeby nie zjadł naszego jedzenia na grilla było chyba zbyt okrutne. Lou zniknął mi z oczu a ja przypomniałem sobie o Lili. Zerknąłem do sąsiedniej posiadłości przez małą szparkę w płocie. Siedziała w wielkim okrągłym fotelu z podkulonymi nogami na których opierała głowę. Wygląda tak niewinnie, dlaczego jest taka wredna i hamska. Nie umiałem tego zrozumieć, gdyby ta dziewczyna była miła i bardziej sympatyczna może nie byłoby takiego problemu z naszą znajomością. Choć nie oszukujmy się, ja i ona to dwa różne światy. Choć muzyki słucha podobnej. Nie nie.. nawet jej dobrze nie znam. Ciekawe tylko co ją tak trapi, wygląda na zamyśloną. Ej chwila czy… ona płacze. Nagle poczułem niespodziewaną chęć przytulenia tej dziewczyny. 
– Zayn – usłyszałem znajomy słodki głos mojej dziewczyny. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Perrie wchodzi na taras i rozgląda się do okoła. – Tu jestem – rzuciłem w jej stronę a ona od razu się uśmiechnęła. Podszedłem do niej i złożyłem pocałunek na jej pełnych wargach. 
– Liam prosił żebyś przypilnował grila. – Okej. Ale Ty mi pomożesz – objąłem ją w talii. – Ja się na tym nie znam a ty na pewno sobie poradzisz – cmoknęła mnie w policzek i wyciągnęła z kieszeni telefon. Puściłem ją i zrezygnowany poszedłem po węgiel. Kobiety – westchnąłem. 

Gdy słońce zaszło, zapaliliśmy lampiony rozwieszone nad tarasem i usiedliśmy do stołu. Harry robił dziś za kucharza i muszę przyznać że nieźle sobie radził. Niall co chwilę zagadywał loczka żeby zwinąć szaszłyki które przyniosła Elka. Liam i Danniel nie mogli od siebie oderwać wzroku, nie widzieli się trzy dni więc to usprawiedliwia ich zachowanie. Lou i Els co chwilę kłócili się o jakieś drobiazgi śmiejąc się przy tym jak dzieci. Pasowali do siebie jak dwie krople wody, oboje mieli podobne charaktery. Perrie co chwile z kimś smsowała, gdy spytałem z kim tak piszę odpowiedziała że z Jade. Tyle, że ona zawsze rozmawia z dziewczynami przez telefon. Ale w końcu kobieta zmienną jest, prawda ? Koło północy odwiozłem Pezz do domu, Lou i Liam tak samo poczynili ze swoimi dziewczynami. Harry i Niall niestety musieli posprzątać. Kiedy wróciłem od razu poszedłem spać, myśl o tym że jutro mamy dwa wywiady i spotkanie z fanami trochę mnie przerażała. Znów muszę wstać o 8. Po prostu super. Już nie mogę doczekać się naszego urlopu który zbliża się wielkimi krokami...
                                                                                                                                               

Cześć kochani :))
Ten rozdział wyszedł mi jako tako, ale myślę że nie jest zły :p
Jutro już może uda mi się wrócić do szkoły więc będę musiała nadrobić zaległości.. ehh.
A teraz chciałabym podziękować foreverhungry (  socanwedoitalloveragain11.blogspot.com/ )za nominowanie mnie do The Versatile Blogger to na prawdę wielkie wyróżnienie tym bardziej że to są moje początki ! W tej nominacji chodzi o to żeby : 
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów o sobie
- nominować 10 blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie, autora nominowanego bloga.

Fakty o mnie :
  1.  Kocham jeść, spać, słuchać muzyki i śmiać się do łez :D
  2. Jestem typową córeczką tatusia, zawsze kiedy wyjeżdża za granicę do pracy płaczę na pożegnaniu :c
  3. W wieku 6 lat pobiłam się z chłopakiem i moja mama musiał przyjść na rozmowę do szkoły haha.
  4. Kiedyś skoczyłam z pierwszego piętra i nic sobie nie połamałam ( like a boss )
  5. Jak miałam 15 lat uciekałam przed stadem krów bo bałam się, że mnie zdepczą :o
  6. A pro po krów, nienawidzę mleka i to chyba jedyna rzecz której nie zjem/nie wypiję.
  7. Żyje w swoim własnym świecie którego póki co nikt nie jest w stanie zrozumieć :)
No i to tyle, trochę sobie powspominałam dawne czasy haha. A teraz moje nominacje :>
Więcej nominacji nie dam rady :c Jeszcze raz dziękuje za nominację ! Zapraszam do komentowania :**


Szablon