Perspektywa Lili.
Kiedy
wszyscy już przysypiali, ja siedziałam na twitterze czytając co ciekawego dzieje
się na świecie. Dziwnie się czułam ze świadomością, że dookoła mnie leży piątka
sławnych chłopaków którzy tak na prawdę są takimi samymi ludźmi jak ja, Andi, moi koledzy i
koleżanki. To było takie hmm niesamowite i paradoksalne
- Lili - słodkim półszeptem loczek
wytrącił mnie z przemyśleń.
Pomińmy fakt, że obejmował mnie w pasie i przytulał
się do mojego ciała.
- Czego ? - spytałam nie odrywając wzroku od ekranu. -
Mogę zostać na noc ? - spytał jakby przez sen. - Pogrzało Cię ? - spojrzałam w jego stronę natrafiając na
jego głowę którą pokrywały długie pokręcone włosy. - No weź - jęczał na wpół
przytomny. Jesus - pomyślałam.
Niespodziewanie pokój rozświetlił obraz włączonego telewizora.
- Włączyli
prąd ! - krzyknęłam stając na równe nogi sprawiając, że Harry obalił się na
kanapę. Wszyscy pomrukując zaczęli się przeciągać i ziewać. Pobiegłam włączyć
światło.
- Nieee Lili ! - zawołała moja przyjaciółka gdy zbliżyłam się do
pstryczka. Niestety mam za dobry refleks i włączyłam wszystkie lampy znajdujące
się w salonie.
- O matko już prawie północ - poinformował nas Liam.
- A twoich
rodziców dalej nie ma - rzekła blondynka wstając z podłogi na której leżała.
-
Wiem - westchnęłam i poszłam na holl. Wybrałam numer do mamy i czekałam aż
odbierze. - Mamo gdzie ty jesteś jest prawie północ - rzuciłam oburzona na
wejściu.
- Przepraszam ale spotkanie się przedłużyło a potem mieliśmy
niezapowiedzianego gościa i poszliśmy na kolację. Jest świetnie, wszystko
wskazuje że będziemy mieli nową projektantkę w swoim zespole - mówiła przejęta
kobieta.
- A ojca jeszcze nie ma w domu ? - dodała po chwili. - Nie ma. -
mruknęłam. - Pewnie też mu coś wypadło. Lili idź spać, wszystko jest dobrze -
Nic kurwa nie jest dobrze ! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Lili jak ty sie
wyrażasz ! - bez odpowiedzi rozłączyłam się i otarłam łzy spływające po moich
policzkach. - Lili wszystko w porządku ? - podeszłam do mnie blondynka.
- Tak -
pokręciłam głową ocierając szybko słone kropelki. Brązowooka przytuliła mnie do
siebie. - Lili czemu płaczesz ? - niespodziewanie pojawił się przy nas Harry.
Kiedy zacisnęłam powieki żeby powstrzymać łzy, loczek najwyraźniej nie
potrzebował odpowiedzi. Podszedł do nas i obie mocno objął. - Grupowa
niedźwiadka ! - zawołał nagle Niall którego poznałam po wesołym głosie. W
jednej chwili zjawiła się czwórka pozostałych dzikusów którzy rzucili się do
uścisku. Jako iż to ja byłam w oku cyklonu czułam jak dostaję niezłą dawkę
ciepła. - Już mi lepiej - szepnęłam gdzieś pomiędzy bark przyjaciółki a tors
Harrego.
- Dobra starczy - oznajmił Liam który zawsze panował nad sytuacją. Całe
szczęście bo jeszcze chwila i miałbym żebra w częściach pierwszych. Swoją drogą
jak on to robi że zawsze wyczuje odpowiedni moment ? - Na pewno wszystko w
porządku ? - spytał jeszcze raz Harry odgarniając moje nieogarnięte a do tego
pokręcone kosmyki włosów z twarzy. - Tak. W porządku - odpowiedziałam minimalnie
się do niego uśmiechając.
- To może my już pójdziemy ? - Liam po patrzył po
chłopakach którzy pokiwali głowami.
- Dzięki za dzisiejszy dzień - zawołał
Horan machając do mnie i do blondynki stojącej obok. Odmachałyśmy mu i
pożegnałyśmy się z resztą.
- Do jutra - zawołał Liam który jako ostatni poza
Harrym który ciągle stał z nami opuścił mój dom. - Jak będziesz chciała pogadać
to dzwoń, o każdej porze dnia - powiedział zielonooki patrząc mi prosto w oczy.
- Jasne, okej - przytaknęłam. Lokowaty ujął moją twarz w dłonie i delikatnie
pocałował mnie w czoło. - Dobranoc mała - uśmiechnął się odsuwając sie na pół
kroku.
- Mała to... a zresztą już ci to mówiłam - westchnęłam a właściciel loków wyszczerzył się pokazując swoje uzębienie. - Na razie dziewczyny - pożegnał się
ostatni raz i wyszedł. Momentalnie poczułam na sobie wzrok przyjaciółki.
- Nie
pytaj mnie - uprzedziłam ją kierując się w stronę schodów.
- Pokłóciłaś się z
rodzicami ? - pyta.
- Prosiłam ? - jęknęłam wbiegając na górę.
- Nie chcesz mówić to
nie, ale martwię się o Ciebie - powiedziała brązowooka zabierając z mojej szafy jakieś ciuchy
na przebranie.
- Idę pod prysznic a ty sie zastanów czy na pewno nie chcesz
pogadać - po tych słowach opuściła mój pokój zostawiając mnie sam na sam z
milionem dzikich myśli. Od razu poszłam do okna i chwyciłam za paczkę Marlboro.
W pokoju na przeciwko paliło się światło. Otworzyłam swoje okno i zapaliłam
papierosa. Mogłabym oczywiście udawać że nie chcę teraz aby okno na przeciwko
się otworzyło i stanął w nich znajomy otatuowany kolega ale nie umiałam
oszukiwać samej siebie. Wiedziałam że on mnie wysłucha. W końcu zobaczyłam
znajomą sylwetkę tym razem w innej odsłonie bo bez koszulki i z lekko
potarganymi włosami. Prawdopodobnie spowodowanymi prysznicem.
- Papieros
zamiast dobranocki ? - zadrwił brunet zaraz po otworzeniu okna.
- Przeziębisz
się.
- Nie martw się - odparł zadziornie.
- Nie martwię - prychnęłam zaciągając się.
- Tak samo jak
dziś nie płakałaś ?
- Będziesz mnie teraz denerwował pytaniami retorycznymi ?
-
Nie mam zamiaru. Mów co się stało - mulat podparł się łokciami o parapet i
wyciągnął jednego papierosa ze swojej paczki.
- Z wiekiem zaczynam się robić co
raz bardziej wrażliwa. - wypuściłam dym z płuc.
- Jesteś dziewczyną a dziewczyny są wrażliwe.
- Cóż za
spostrzeżenie Zayn - przewróciłam oczami i oboje z brunetem zaczęliśmy się śmiać.
- To powiesz mi ? Nie chcę żebyś się no wiesz, dręczyła tym po nocy.
- To
rodzice. Nie wiem dlaczego tak mnie to drażni. Chciałabym żeby byli częściej w
domu, żebyśmy jedli razem obiady i byli rodziną. Taką prawdziwą - westchnęłam
przykładając filtr do ust.
- Nie można mieć w życiu wszystkiego - powiedział
poważnie Zayn.
- Wiem. Ale ja... nie mam nikogo kto by dał mi to uczucie bezpieczeństwa i miłości..- ostatnie
słowo niemalże wyszeptałam. Wstydziłam się swoich uczuć, nie chciałam żeby Zayn
pomyślał sobie że jestem jakąś małą dziewczynką.
- Dlatego jesteś dla nas miła
i spotykasz się z Harrym ? Chcesz być dla kogoś ważna ? - zaskakująco łagodny
ton mulata sprawił, że już się tak nie spinałam. Wręcz przeciwnie, poczułam jakby na prawdę mnie rozumiał.
Spojrzałam na niego lekko speszona.
- Lubię Harrego i wiem, że on mnie też. Dzięki niemu czuję że coś dla kogoś
znaczę - zgasiłam papierosa i wyrzuciłam filtr do ogródka.
- Nie tylko dla
niego coś znaczysz. Dla każdego z nas coś znaczysz, jesteś naszą przyjaciółką.
Masz wokół siebie nas i Andreę ona na pewno Cię kocha. W końcu jesteście jak
siostry - wiedziałam, że rozmowa z mulatem poprawi moje samopoczucie, dał mi
inne spojrzenie na mój świat. Już miałam mu coś odpowiedzieć ale niestety do
pokoju wtargnęła moja przyjaciółka.
- Lili łazienka wolna - oznajmiła
dziewczyna mierząc mnie wzrokiem. Pewnie zorientowała się że rozmawiam z
Zaynem. - To ja już idę. Dobranoc - pożegnał się brunet.
- Dzięki Zayn. Bardzo
mi pomogłeś - uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Zawsze do usług -
odwzajemnił uśmiech.
- Zadzwonię jutro dobranoc - pożegnałam się i zamknęłam okno
odwracając się do przyjaciółki.
- Lecisz na dwa fronty ? - spytała z drwiącym
uśmiechem.
- Ale żeś walnęła - przewróciłam oczami.
- Idę pod prysznic, jak
wrócę to musimy pogadać - oznajmiłam wyciągajac z komody jakąś czystą bieliznę.
- Widzę, że Zayn ma jakiś dziwny wpływ na ciebie - blondynka poruszyła brwiami.
- Daj spokój - mruknęłam wychodząc z pokoju.
Po orzeźwiającym i relaksującym
prysznicu stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie. - I o co ci
chodzi Lilka ? Przecież dawałaś sobie radę bez rodziców, jesteś silna. Masz
Andreę która nie pozwoli Cię skrzywdzić, nie okazuj słabości. Masz być twarda -
plotłam do lustra chcąc dodać sobie jakiejś dobrej energii. - Dobra. Będę
twarda - powiedziałam twardo zakładając szeroki Tshirt z logo Coldplaya.
Wróciłam do swojego pokoju poprawiając włosy.
- Ei śpisz - zawołałam cicho do
blondynki która leżała na moim łóżku z opuszczonymi powiekami. - Nie, oglądam powieki od spodu - mruknęła
przykrywając się kołdrą. Wślizgnęłam się do łóżka kładąc obok niej. Zgasiłam
światło i gapiłam w sufit.
- Muszę być twarda.
- No powinnaś.
- Koniec z
rodzicami. W czwartek wyjeżdżamy i zaczynamy wakacje. Nie będę się już nimi
przejmować.
- I bardzo dobrze.
- Potrzebuje melanżu.
- No ja też, a możemy pierw
iść spać ? - mruknęła brązowooka.
- Taak - zaśmiałam się otulając kołdrą.
-
Dobranoc Andrea - odezwałam się.
- Yhy - mruknęła do poduszki na wpół przytomna.
Telefon Andrei zaczął dzwonić przed 8. Zdenerwowana
dziewczyna odebrała go rzucając pod nosem zajebiście nie cenzuralne wyrazy.
- Czego do cholery... O cześć mamo... oczywiście że nie
zapomniałam o zakończeniu roku - w głosie dziewczyny można było wyczuć niezły
sarkazm. - Dobra pa - ziewnęła do słuchawki.
- Lili zapomniałyśmy o
zakończeniu. Lecę do domu, moja mama nas zawiezie do szkoły. Bądź gotowa o wpół do 11.
Paa - słyszałam jej głos ale moja głowa była wtulona w poduszkę.
- Paa - mruknęłam naciągając pościel na głowę. Było mi tak wygodnie i
cieplutko, że Morfeusz znów postanowił zabrać mnie do swojej krainy. Miałam wrażenie jakbym usnęła dosłownie na dwie
minuty, ale minęło zdecydowanie więcej minut. Nie wiem czy bardziej zdziwiło mnie pojawienie się mamy w pokoju czy to
że przyszła pożyczyć dresy do biegania.
- Ale na cholerę Ci te dresy ? -
pytałam zaspana siedząc po turecku otulona białą pościelką.
- Dziecko nie
przeklinaj. Idę biegać z Debi po parku. Ruch to zdrowie, też powinnaś spróbować
- Mamo ja jeżdżę na longbordzie i deskorolce od kilku lat.
- Takie deski są dla
chłopców i czy to wgl można nazwać sportem ? - prychnęła kobieta wyciągając z
szafy to czego szukała. Nie ma to jak wsparcie w rodzinie.
- Lili może byś tak wstała ? Spóźnisz się na
zakończenie roku. - w progu pokoju stanął ubrany elegancko ojciec.
- O a ty
gdzie ? - zwrócił się do mojej mamy z uśmiechem na ustach.
- A wyobraź sobie, że
idę biegać.
- Przecież masz świetną figurę.
- No i dlatego trzeba zadbać o to
żebym się nie roztyła. Lila wstawaj - ponagliła mnie mama wychodząc z ojcem z
pokoju. Z głośnym jękiem oburzenia zsunęłam się z łóżka przy okazji zahaczając
stopą o róg łóżka i lądując z hukiem na podłodze. - Ałaa - jęknęłam krótko
próbując się podnieść. Brak nikotyny na pewno nie pomoże mi w dalszym
działaniu. Sięgnęłam do swojej paczki.
- Kurwa no nie - rzuciłam pustym
opakowaniem na ziemię. Byłam pewna że mam jeszcze dwa. Wrzuciłam na nogi
pierwsze lepsze trampki i zeszłam na dół. Podeszłam do drzwi znajdujących się
na wprost i wyszłam na zewnątrz gdzie przyjemny lekki powiew wiatru muskał moją
rozbudzoną już twarz. Przeszłam przez trawnik i weszłam na werandę domu
należącego do dzikusów. Walnęłam dwa razy pięścią w drzwi które po dłuższej
chwili zostały otworzone przez ubranego Liam.
- Cześć - przywitał się z
uśmiechem.
- Hej jest Zayn ? Głupie pytanie pewnie śpi - weszłam do środka od
razu wchodząc po stopniach. Kroczyłam prosto do pokoju mulata. Byłam święcie
przekonana że chłopak będzie smacznie spał jednak moje przypuszczenia umarły
wraz z moim wtargnięciem do jego sypialni. Kiedy pociągnęłam za klamkę i
przekroczyłam próg ujrzałam bruneta w samych bokserkach który wyraźnie usiłował
wybrać sobie jakieś ubranie. Jego wyraz twarzy był nie mniej zszokowany niż
mój. Speszyłam się na tyle, że ukryłam twarz w dłoniach.
- Nie wiesz że od
przebierania jest łazienka ?!
- O ile mi wiadomo to mój dom i mogę się
przebierać i ubierać gdzie chcę - odpysknął z wesołością.
- Jesus. myślałam, że
będziesz spał.
- To ty lepiej nie myśl - zaśmiał się łapiąc mnie za nadgarstki
i odciągając dłonie od mojej zarumienionej twarzy. Nawet nie wiem kiedy się
przy mnie znalazł. Chcąc nie chcąc spojrzałam w te jego wesołe tęczówki umiejscowione
na przystojnej twarzy.
- Nie żebym był wścibski ale po co przyszłaś ? - spytał
jak gdyby nigdy nic.
- A no właśnie. Skończyły mi się fajki poratujesz mnie ? -
zrobiłam wielkie smutne oczy jak kot ze shreka.
- Mi też się skończyły -
odpowiedział z powagą mulat. - Jaja sobie robisz ? - wbiłam w niego wzrok z
niedowierzaniem.
- Miałem jeszcze jedną paczkę ale Liam mi ją zabrał, chcę żebym
rzucił więc.. - nim zdążył jeszcze coś powiedzieć wyszłam z pokoju.
- Payne ! -
krzyknęłam kierując się wzdłuż holu.
- Co się dzieje ? - z jednego z pokoi
które akurat mijałam wystawił głowę Horan.
- Idź spać Niall - mruknęłam
zbiegając po schodach.
- Liam gdzie jesteś !
- W kuchni - odkrzyknął. - Co sie
stało ? - spytał zdezorientowany odwracając się od kuchenki.
- Oddaj mi fajki
Zayna - wyciągnęłam dłoń przed siebie i z pełną powagą czekałam na jego
reakcję.
- Jakie znowu fajki ?
- Te które mu zabrałeś - kontynuowałam.
- Nie
zabrałem mu papierosów. Pewnie sam wszystkie spalił, albo mu się przyśniło.
-
Nie rób ze mnie głupka ?! powiedział że mu zabrałeś bo chcesz żeby rzucił.
- Owszem nie popieram tego ale niczego mu nie zabrałem - chłopak brzmiał na tyle
przekonująco, że poziom mojego wkurzenia przekroczył dopuszczalne normy nawet u
kobiety w ciąży. Kiedy mulat schodził po schodach akurat się na niego natknęłam.
- No proszę... Co kabaretu Ci się zachciało ?! - uniosłam się. Widząc że chłopak szykuje się do ucieczki ruszyłam za raz za nim. Wbiegliśmy po schodach na długi
korytarz który prowadził do sypialni chłopaka. Byłam tuż za nim więc nie zdążył
nawet zamknąć drzwi. Stanął na środku pokoju próbując się jakoś bronić.
- To
był tylko mały żarcik - tłumaczył rozbawiony.
- Ja Ci dam żarcik ! - zaczęłam
zbliżać się do niego zaciskając pięści.
- Swoją drogą masz ładne nogi i fajną koszulkę
- zamurowało mnie. Spojrzałam w dół na swoje nogi na których znajdowały się
białe trampki. Przypomniałam sobie, że mam na sobie piżamę w formie majtek i
tshirtu sięgającego ledwo za tyłek. Czułam jak się czerwienię.
- Daj te fajki i
idę do domu - powiedziałam nieco uspokojona.
- Dobra już - brunet sięgnął do
szafki przy łóżku.
- Trzymaj - wyciągnął ją w moją stronę a ja zagarnęłam całą
paczkę.
- Nie gniewasz się ? - spytał lekko pochylając się na de mną.
- Jesteś jebnięty -
przyznałam z niesmakiem.
- Ktoś musi - wzruszył ramionami.
- Która godzina ?
Spóźnię się na zakończenie roku - jęknęłam zdenerwowana spoglądając na budzik
który wskazywała na 10:02.
- Może przyjadę po Ciebie ? Pojedziemy gdzieś czy
coś - przypomniałam sobie, że obiecałam Zaynowi umówić się z nim i pokazać przed
mediami.
- Okej. Przyjedź po 11. - odwróciłam się i wycofałam.
- Nie patrzę na
ciebie jak co - rzucił brunet a ja przyspieszyłam kroku żeby oszczędzić sobie
wstydu. Opuściłam dom chłopaków w super szybkim tempie. Wróciłam do siebie i pobiegłam
do pokoju przyszykować sobie jakieś ubrania. Między bieganiem od jednej szafy
do drugiej paliłam papierosa który mnie od stresowywał. Kiedy już wybrałam
rzeczy pobiegłam do łazienki ubrać się, umalować i ogarnąć włosy. O wpół do 11
zadzwonił mój telefon który wzięłam ze sobą do łazienki.
- Schodzisz już ? -
spytała przyjaciółka kiedy odebrałam pocieszenie.
- Tak tak już -
odpowiedziałam rozłączając się. Ostatnie spojrzenie w lustro.
- Jest spoko - i
bieg z powrotem do pokoju po torebkę. Efekt końcowy wyglądał tak.
Z małym opóźnieniem w końcu wyszłam z domu,
rzucając do rodziców zwykle cześć. Mama Andrei odwoziła nas czarnym mercem z
szyberdachem.
- Hej- przywitałam się z przyjaciółką i jej mamą.
- Ślicznie
wyglądasz - skomentowała mnie kobieta.
- Nie dziwne skoro tyle się pindrzyła -
prychnęła blondynka którą objęłam ramieniem.
- Wreszcie wakacje - uśmiechnęłam
się zadowolona. Brązowooka z szerokim uśmiechem przytuliła się do mnie. Przez
ułamek sekundy poczułam się nawet szczęśliwa. Jakby niczego innego do szczęścia
mi nie brakowało.
- Już się nie mogę doczekać czwartku ! California, słońce,
plaża, kluby, zakupy ! - ekscytowała się blondynka co dość rozśmieszało jej
mamę.
- Jesteś taką samą wariatką jak ja córciu - skomentowała kobieta spoglądając na nas przez ramię.
- Mam tylko nadzieję że te zmarchy na czole nie są
dziedziczne - skomentowała blondynka z
powagą.
- Nie mam żadnych zmarszczek ! Ale możesz być pewna, że za to Cię wydziedziczę
- skwintowała śmiechem mama Andi.
- Obie jesteście walnięte - przyznałam
przeglądając twittera. Niall dodał tweeta o tym że musieli niespodziewanie
jechać do studia w sprawie filmu i nie zdążył zjeść śniadania. Czytając to
myślałam, że się zesikam ze śmiechu. No może nie z samego tweeta ale bardziej z
tych komentarzy typu '' Niall zostań moim mężem a będę ci robić codziennie
śniadania do łóżka '' lub '' Podaj adres a przywiozę Ci swoją lodówkę '' kiedy
pokazałam to Andrei ta na początku się śmiała lecz chwilę potem była czymś
zbulwersowana.
- Jakaś laska napisała mu '' Nie martw się słodki, na pewno
przygotują Ci tam coś specjalnego xxxx ''
- Zaraz się zrzygam tęczą - skrzywiła
się brązowooka a ja udałam że mam kaszel i odchrząknęłam.
- Ekhm zazdrosna - odchrząknęłam teatralnie.
- Wcale nie - skwasiła się blondynka. - Dla mnie to prostu żałosne - prychnęła
zaglądając do swojej torby.
Akurat - powiedziałam w myślach. Spojrzałam na
drogę którą tak dobrze już znałam. Za jakieś więcej niż pięć minut powinnyśmy
dojechać pod szkołę. Mam nadzieję że dyrektor nie będzie przynudzał jak zawsze.
Najchętniej odebrałabym świadectwo i wróciła do domu ciesząc się wakacjami.
-
Dojeżdżamy - oznajmiła blond włosa kobieta kierująca mercedesem. Chwilę potem
mogłyśmy razem z Andreą wysiąść z auta i odszukać swoich znajomych.
- Tam są - wskazała blondynka na grupkę ludzi
znajdujących się przy głównych drzwiach. Podeszłyśmy do nich i przywitałyśmy
się.
- Będę za wami tęsknić - powiedziała z żalem Andrea.
- My też będziemy -
odpowiedziała Amber posyłając jej ciepły uśmiech.
- Chodźmy już do środka -
zarządził Denny nasz przystojniak klasowy. Wszyscy razem pogrążeni w rozmowie skierowaliśmy się do wejścia budynku. W głowie siedziała mi jedna myśl '' OMG wreszcie są wakacje ! ''
Dobrze no to może zacznę od tego, że bardzo dziękuje wam za taki odzew !
Skoro tak bardzo chcecie aby rozdziały pojawiały się częściej nie ma sprawy, będę je dodawać dwa razy w tygodniu :) Jestem wdzięczna za wyświetlenia i komentarze jesteście
najlepsi na świecie :* Na asku możecie zadawać mi pytania a tu komentować i pisać jak wam
się podoba ten rozdział. To by było na tyle do następnego ! <3